Forum ślubne Ślub-Wesele.pl

Fantazja · guru Dołączył: 10 Mar 2011 Posty: 4588 Skąd: lubelskie

Przyszła kolej i na mnie uśmiech

Nasz Dzień dla Was Dziewczynki:

Od samego rana świeciło słońce i z godziny na godzinę robiło się coraz goręcej. Tak jak myślałam musiałam M. przypomnieć o odbiorze kwiatów bo niestety by zapomniał oczko

Fryzjerka i makijażystka spisały się na medal (obie wyrobiły się przed czasem). Dzięki temu miałyśmy ze świadkową prawie godzinę na ploteczki już u mnie w domu. Nie odczuwałam żadnego stresu (natomiast świadkowej drżały ręce). Około 15.10 przyszedł M. z rodzicami i rodzinką. Zaszkliły mu się oczy gdy mnie zobaczył lol

Błogosławieństwo wyszło błyskawicznie, prawie wszyscy się popłakali, a ja... a ja miałam stan przedgłupawkowy język

Suszyłam zęby do wszystkich i śmiać mi się chciało, że się aż tak wzruszają. Po błogosławieństwie chciałam już iść do auta, ale zegarek wskazywał dopiero 15.20 Shocked

tym sposobem mieliśmy 20 minut żeby sobie porobić fotki z każdym, kto był w domu. Około 15.40 wyszliśmy. Już na klatce przeżyłam szok - sąsiadki ustroiły klatkę kwiatami - nic o tym nie wiedziałam, zrobiły mi niespodziankę - wyszło przepięknie uśmiech

Zeszliśmy na dół, a tam oprócz gości czekało też mnóstwo sąsiadów i gdy nas zobaczyli zaczęli klaskać uśmiech

Przed blokiem stało nasze autko - M. ze świadkiem pięknie je przybrali uśmiech

Mieliśmy dwie bramy (właściwie M. miał dwie, bo ja się załapałam dopiero na tę drugą). Odnośnie bramy właśnie. Wyjeżdżaliśmy osiedlową uliczką do głównej ulicy a tam na samym końcu stoją chłopaki z osiedla, ze stoliczkiem, kwiatami (we 4) a przed nimi... jakiś dres z łańcuchem i kijem bejsbolowym (w czapce i wielkich okularach przeciwsłonecznych) - szybko mi przez głowę przeleciało kto to może być, dopiero jak się odezwał to poznałam, że to mój brat cioteczny! Świetnie to wymyślił! Chłopaki się potargowali i pojechaliśmy dalej. Do kościoła dotarliśmy dosłownie za pięć, ale czekaliśmy chwilę na dworze, żeby poprzednia para mogła przyjąć życzenia. Później weszliśmy do kościoła. Mama M. miała łzy w oczach, gdy wchodziliśmy. W kościele było strasznie duszno, bałam się że zemdleję - nie było czym oddychać. Przysięga wyszła ponoć bardzo fajnie, mówiliśmy głośno i spokojnie uśmiech

Ja znów suszyłam ząbki do mojego Pana Młodego a później on do mnie uśmiech

Msza minęła szybciutko, moment i musieliśmy wychodzić. Przed kościołem czekało na nas (oprócz gości oczywiście) mnóstwo fruwających baniek mydlanych (wyszło pięknie). W międzyczasie zdążyliśmy się pozdrowić z koleją parą (znaliśmy się z nauk). Po życzeniach wsiedliśmy do autka i ruszyliśmy do sali. Wszyscy goście trąbili, zablokowaliśmy największe i główne rondo w mieście (zrobiliśmy ze 3 okrążenia ciągle trąbiąc, a goście w swoich autach za nami uśmiech

) - nawet kierowca tira nas pozdrawiał swoim baaardzo głośnym klaksonem uśmiech

Dotarliśmy pod salę, my z M. niewydarzeni i zamiast najpierw pocałować chlebek to za kielonki złapaliśmy oczko

oba się później pięknie rozbiły uśmiech

M. wniósł mnie na salę, zaśpiewano nam sto lat, zjedliśmy obiad i przyszedł czas na pierwszy taniec (poszło gładko uśmiech

). Później ruszyła zabawa. Zespół świetnie zabawiał gości, parkiet ciągle był pełny uśmiech

Mnóstwo gości ich chwaliło i dopytywało jaki to zespół i skąd - także dobrze wybraliśmy uśmiech

Kamerzysta też sympatyczny człowiek - ciągle nam podpowiadał a po sali poruszał się jak cień - nie był nachalny i nie łaził ciągle za nami. Nim się obejrzałam przyszedł czas na oczepiny. Welon złapała osoba towarzysząca naszego kumpla, a krawat kolega, do którego na wesele idziemy 28 lipca uśmiech

Po rzucie welonem i krawatem były ze 2 zabawy dla wszystkich gości i jedna dla nas (ostatnia fotka) - odpowiadaliśmy na pytania - śmiechu było co niemiara (np. na pytanie "kto jest lepszym kierowcą" oboje podnieśliśmy karteczkę z "JA", a goście się zdziwili, że na pytanie "kto będzie trzymał kasę" zgodnie stwierdziliśmy, że jednak to będę ja, a nie M. jako facet uśmiech

). Po oczepinach ruszyliśmy do dalszej zabawy. Nim się obejrzałam na dworze świtało. Powoli goście zaczęli się rozchodzić. Wychodząc bardzo chwalili wesele. Wczoraj i dzisiaj odebraliśmy mnóstwo telefonów od zadowolonych gości uśmiech

Spać położyliśmy się po 6 rano. M. musiał uwolnić mnie z sukni i z tony wsuwek na głowie oczko

Suknia straciła kilka falbanek z samego dołu (ostatni dolny rząd prawie w całości oczko

) i z gorąca zrobiła się mocno brudna od wewnątrz. Fajnie jest założyć taką suknię, ale dobrze że raz w życiu bo to trochę męczarnia oczko

Wczoraj były poprawiny u M. na działce dla najbliższej rodziny (w sumie wyszło coś ze 30 osób). M. tata w tajemnicy zorganizował dwóch grajków (z akordeonem i bębnem) i tak rozkręcili imprezę, że były i tańce i przyśpiewki i masa śmiechu uśmiech

Wróciliśmy naprawdę zmęczeni, ale to nie przeszkodziło nam usiąść w łóżku z winem w kieliszkach, rozłożyć wokół siebie kartki z życzeniami i czytać te wszystkie miłe słowa (i nie tylko słowa oczko

). Dostaliśmy nawet kilka kartek (i prezentów - papierowych oczko

) od osób, które nie mogły przyjechać a były zaproszone. Zmęczeni zasnęliśmy i spaliśmy snem sprawiedliwych do samego południa uśmiech

Achhhh to co był za ślub... i jakie wesele uśmiech

_________________