Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
straszna_dama guru


Dołączył: 13 Mar 2010 Posty: 6180 Skąd: Göteborg/Szwecja
|
Wysłany: Wto 18 Maj 2010, 22:06 Temat postu: |
|
|
Liziii, odwrócę przysłowiowego kota ogonem - nie wiem jakie są Twoje doświadczenia, ale dla mnie nie każde oświadczyny to krok do ślubu (nie wszystkie są zaplanowane wcześniej, nie każdy rozmawia na ten temat). Czy my nie mamy prawa nie być pewne tego wyboru? Musimy się bezwzględnie zgadzać? A jeśli się zgodzimy, nie możemy zerwać tych zaręczyn? Co w sytuacji, kiedy nas facet zaczyna zdradzać? Przecież takie rzeczy się zdarzają...
Z innej beczki - mam znajomego, który oświadczył się ponad dwa lata temu. Ślub miał być w zeszłym roku, w tym, może będzie w przyszłym. Niby wszystko dobrze, ale coś tam uwiera i nie jest do końca przekonany, czy chce małżeństwa. Każdy to przeżywa na swój sposób i choćbyśmy się dały pokroić w plasterki nie znajdziemy idealnej recepty na wzorcowe narzeczeństwo i małżeństwo. _________________
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
deina guru


Dołączył: 14 Lut 2010 Posty: 2045 Skąd: Warszawa/Zatory
|
Wysłany: Wto 18 Maj 2010, 22:19 Temat postu: |
|
|
U nas to szło tak jakoś naturalnie, etapami. W kwietniu oficjalne zaręczyny i miłe napawanie się stanem narzeczeńskim. W lipcu oficjalne zapoznanie rodziców i wstępne rozmowy o ślubie. Dopiero w okolicach jesieni padł realny termin na wrzesień, ale faktyczne przygotowania zaczęliśmy już w Nowym Roku. Oświadczyny to deklaracja, ale - jak dla mnie - nie oznacza to automatycznie, że następnego dnia musimy zacząć poszukiwania sali, "bo tak". Czasami trzeba wcześniej coś dopiąć, coś zakończyć. Trudny etap w pracy, wymagający zaangażowania projekt, pracę dyplomową... a czasami wszystko dzieje się naturalnie i już. Nie ma reguły, nie ma nacisków. Tak myślę. _________________ And you who seek to know Me, know that the seeking and yearning will avail you not, unless you know the mystery: for if that which you seek, you find not within yourself, you will never find it without. |
|
Powrót do góry |
|
 |
ruda87 guru

Dołączył: 22 Cze 2009 Posty: 2921
|
Wysłany: Wto 18 Maj 2010, 23:15 Temat postu: |
|
|
Liziii napisał: | Ja mysle w ten sposob - zareczyny/oswiadczyny to krok do ślubu. Jesli ktos slubu brac nie chce ale zamierza spędzic z druga osobą reszte życia, to chyba sie nie oswiadcza. Tylko po prostu razem są i już. Bez deklaracji w postaci pierscionka.
Jezeli facet sie oswiadcza i prosi o rękę, pyta czy kobieta zostanie jego żoną, to co zaskakującego jesdt w tym ze zaczynają sie slubne przygotowania? |
podpisuję się pod tym stwierdzeniem rękami i nogami Co do powiedzenia 'TAK' w przypadku oświadczyn z zaskoczenia, to także uważam, że jeśli jakaś kobieta ma choć cień wątpliwości, to powinna albo odmówić, albo powiedzieć, że się zastanowi nad odpowiedzią, przemyśli i da ją np. za tydzień.
Takie zgadzanie się, albo proszenie o rękę, a potem lekkie 'cofanie' się kojarzy mi się z takim 'pitu pitu' czyli rzucaniem słów na wiatr i nie braniem spraw poważnie. A to jest baaaardzo poważna sprawa, tak że niech każdy facet się lepiej poważnie zastanowi, zanim zacznie się rozglądać za pierścionkiem  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Liziii guru


Dołączył: 23 Sie 2009 Posty: 6311
|
Wysłany: Wto 18 Maj 2010, 23:19 Temat postu: |
|
|
straszna_dama napisał: | Liziii, odwrócę przysłowiowego kota ogonem - nie wiem jakie są Twoje doświadczenia, ale dla mnie nie każde oświadczyny to krok do ślubu (nie wszystkie są zaplanowane wcześniej, nie każdy rozmawia na ten temat). Czy my nie mamy prawa nie być pewne tego wyboru? Musimy się bezwzględnie zgadzać? A jeśli się zgodzimy, nie możemy zerwać tych zaręczyn? Co w sytuacji, kiedy nas facet zaczyna zdradzać? Przecież takie rzeczy się zdarzają...
|
Damo, ale nie mowimy o przypadku jakiejs tam znajomej tylko o mademoiselle. Nie wspominala by jej mezczyzna oswiadczał sie z przymusu ani o tym ze w ich związku są zgrzyty.
Ja uwazam ze jesli ludzie nie są do konca pewni tego czy chca brac slub to nie powinni sie decydowac na zaręczyny. To nie jest tak ze po jakims okresie czasu trzeba sie zareczyc. To przeciez indywidualna sprawa kiedy to się dzieje. Jednak jesli mezczyzna prosi mnie o ręke to rozumiem ze jest gotowy by byc moim meżem - a nie, ze prosi na wszelki wypadek, a pozniej to zobaczymy czy sie w ogole pobierzemy..
Zareczyny mozna zerwac ale chyba nie zarecza sie z kims wiedząc lub czując ze to jest błąd. Mezczyzna zadaje pytanie a kobieta odpowiada - tak lub nie. Racja, zdanie mozna zmienic. Ale to chyba nie ten konkretny przypadek.. I nie dzieje sie to zaraz po zarfeczynach, jak tylko do faceta dociera fakt ze dla kobiety zareczyny oznaczaja ze niebawem zaczna planowac slub.. _________________
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
straszna_dama guru


Dołączył: 13 Mar 2010 Posty: 6180 Skąd: Göteborg/Szwecja
|
Wysłany: Sro 19 Maj 2010, 7:00 Temat postu: |
|
|
Odniosłam wrażenie, że odbiegliśmy od tematu mademoiselle, a zaczęły się ogólne dywagacje, stąd moje wtrącenie.
W każdym bądź razie i drogiej mademoiselle i każdej przyszłej pannie młodej (panu młodemu oczywiście też) polecam szczerą rozmowę. Wiem, nie jest to łatwe, ale jest najlepszą metodą na rozwiązanie problemów. _________________
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
Smużka maniak


Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Sro 19 Maj 2010, 8:23 Temat postu: |
|
|
Ja się w sumie zgadzam z Lizii.
Dla mnie zaręczyny to krok do zawarcia małżeństwa.
Trochę jak kupno wyprawki przed przywiezieniem szczeniaka do domu.
U nas to było tak, że o ślubie mówiło się od samego początku związku (1,5 roku jesteśmy razem). W. mówił, że jak zajdę w ciążę (zdecydowaliśmy się na seks przed ślubem, więc ciążę zawsze nalezy brać pod uwagę), to się ze mną ożeni. Ja fukałam, że takiej łaski nie chcę i nie wyjdę za niego!
Po roku już czułam, że stoję w miejscu, że jestem pewna i tylko czekam aż W. się zdecyduje na dalszy krok. Przestało mi się podobać, że mieszkamy na kocią łapę i mówiłam o tym otwarcie.
Nawet doszło do tego, że powiedziałam, że daję mu pół roku, bo nie potrafie znieść tego zawieszenia. Po pół roku on sie wyprowadza. Ja nadal będę czekać, bo wiem, że to Mój Jedyny, z którym chcę się zestarzeć... ale czekam sama i on sam dojrzewa.
Tak się umówiliśmy. W. śmiał się, że mu zupełnie nie ufam.
Oświadczył się po 4 miesiącach od tamtej rozmowy.
Datę wyznaczyliśmy następnego dnia (w sumie to mieliśmy już wcześniej wybrany przedział czasowy, w którym będziemy wybierać datę).
Tydzień później zapoznaliśmy rodziców i obejrzeliśmy pierwsze 2 sale.
Nie wyobrażam sobie zaręczyn tylko jako wyższej formy związku.
A takie sytuacje znam. Para mieszkała ze sobą kilka lat, dziewczyna chciała deklaracji - to facet kupił pierścionek. Ślubu nie planowali, chcieli tylko być zaręczeni, bo po tylu latach to trochę już wypada. Przetrwali w stanie narzeczeństwa 3 lata, a potem się rozstali. _________________ Ślub cywilny
Ślub kościelny
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
Juliette guru


Dołączył: 05 Gru 2008 Posty: 2929
|
Wysłany: Sro 19 Maj 2010, 8:23 Temat postu: |
|
|
Tutaj zgadzam się z Liziii i Rudą.
Dla mnie jeżeli mężczyzna pyta "czy chcesz zostać moją żoną?", to oznacza "ja chcę zostać Twoim mężem, weźmy ślub", a nie "głupio po tylu latach być tylko dziewczyną i chłopakiem, ale na bycie mężem i żona jest jeszcze za wcześnie". Nie rozumiem po co się oświadczać i te oświadczyny przyjmować, jeżeli ewentualny ślub jest tylko melodią bliżej nieokreślonej przyszłość. Oczywiście wyłączając powody od nas niezależne, jak na przykład problemy finansowe, które zmuszają do odłożenia ślubu w czasie. Czasami mam wrażenie, że niektóre pary zaręczają się, bo tak wypada po jakimś czasie. Oczywiście zaręczyny można zerwać, ale chyba o zbytniej dojrzałości nie świadczyłoby podejście: "przyjmę te zaręczyny, choć na razie nie jestem gotowa na ślub, bo przecież zawsze można je zerwać"
Ale to wszystko oczywiście abstrahując od sytuacji Mademoiselle  _________________
   |
|
Powrót do góry |
|
 |
metka moderator


Dołączył: 25 Sie 2009 Posty: 3676
|
Wysłany: Sro 19 Maj 2010, 9:28 Temat postu: |
|
|
z Waszej dyskusji wyszło, że nie powinnam była się zaręczać, że zrobiliśmy bardzo głupio z moim Połówkiem, a ja byłam/jestem(?) niedojrzała. Nawet nie chce mi się tego komentować.
Nie będę tu opisywać i tłumaczyć Wam okoliczności naszych zaręczyn, co do nich doprowadziło itd., bo to nie miejsce na to. Pamiętajcie jednak, że nie wszystko w życiu jest czarne albo białe. Zaręczyny owszem, równają się ślubowi i do niego prowadzą, ale proszę, postarajcie się też przyjąć argument, że nie zawsze jest to od razu/natychmiast/już. To jest sprawa indywidualna i każdy ustala sobie dzień ślubu wg. własnego uznania.
Jak widać, mamy się wspaniale, jestem diabelnie szczęśliwa i ślub już w przyszłym roku. Można tak? Można i świat się nie skończył, a ja teraz mam zdecydowanie więcej przyjemności z tych przygotowań, niż być może miałabym te 3 lata wcześniej
Mademoiselle zaręczyła się całkiem niedawno i już panuje tu gorączkowa atmosfera, bo jak to tak może być, że pierścionek jest, a data nie ustalona albo sala nie jest jeszcze szukana. Proponuję wrzucić na luz, pozwolić im ze sobą się dogadać, porozumieć i wyjaśnić pewne sprawy z tym związane, a później szukać ewentualnego rozwiązania lub jej doradzić  _________________
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
Smużka maniak


Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Sro 19 Maj 2010, 9:45 Temat postu: |
|
|
metko,
Nie wiem, jak reszta, ale ja pisałam o sobie, o swoich odczuciach i o tym, czym są zaręczyny dla mnie, a czym dla mnie nie są.
Pisałam też, że czegoś nie rozumiem.
Co absolutnie nie oznacza, że uważam, że cos jest złe, że nie ma racji bytu, że się nie uda!
Po porostu ja mam inne spojrzenie na tą sprawę, tylko tyle.
Tak jak nie wyobrażam sobie swojego pójścia do ślubu w welonie - Nie jestem dziewicą i welon jest dla mnie nie do przyjęcia. Ale to tylko mój punkt widzenia, dotyczący mnie i moich przekonań. Nic mi do tego, że ktoś się zaręcza i nie planuje ślubu, lub mając nieślubne dzieci zakłada welon do kościoła. Nie moja sprawa. Mi nie przeszkadza, tylko ja bym tak nie zrobiła, A że czasem nie bardzo coś rozumiem nie równa się z tym, że nie rozumiejąc nie umiem uszanować.  _________________ Ślub cywilny
Ślub kościelny
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
ruda87 guru

Dołączył: 22 Cze 2009 Posty: 2921
|
Wysłany: Sro 19 Maj 2010, 10:10 Temat postu: |
|
|
metka napisał: | Pamiętajcie jednak, że nie wszystko w życiu jest czarne albo białe. Zaręczyny owszem, równają się ślubowi i do niego prowadzą, ale proszę, postarajcie się też przyjąć argument, że nie zawsze jest to od razu/natychmiast/już. To jest sprawa indywidualna i każdy ustala sobie dzień ślubu wg. własnego uznania.
|
faktycznie, ważna kwestia.... jeśli Narzeczeni oboje chcą tego samego i mają ochotę czekać ze wszystkim, nie ustalać dat itp. to zupełnie inna sprawa. Ważne, żeby się dogadać i mieć jasność swoich zamiarów tak, żeby żadna osoba w związku nie czuła się w jakiś sposób 'oszukana' Przecież to kolejna indywidualna sprawa w związku.
Mecia, nie złość się, nikt nie chciał, żebyś się zdenerwowała  |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Zamknij
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Warszawa : Katowice : Kraków : Poznań : Wrocław : Łódź : Szczecin : Gdańsk : Toruń : Bydgoszcz : Częstochowa : Olsztyn : Rzeszów : Piła : Zielona Góra : Lublin : Kielce
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group |