Forum ślubne Ślub-Wesele.pl

mila021

No to i na mnie pora co by wam opisać ten jeden jedyny najpiękniejszy dzionek, czyli ŚLUB
W skrócie było przecudownie…ale nie skończe na tak skromniutkim opisie…
Wszystko zaczęło się już w piątek, szalone ostateczne przygotowania. Z samego rana czyli o 6:00 zryw z łóżka i ryszyłam z rodzicami na giełdę kwiatową tam szybki wybór kwiatów i brakujących dodatków i do domu na szybkie śniadanko- narzeczony bardzo pilnował żebym jadłam po tym jak mu opowiedziałam o jednej pannie młodej która 3 razy mdlała podczas ślubu bo przez 2 dni nic nie jadła;/- ale wracając do tematu.Po śniadanku pojechaliśmy do restauracji pozawozić napoje i alkohol po tym była chwila wytchnienia ale nie na długo koło 13 pojechaliśmy do kościoła żebym zrobiła bukiety i część dekoracji…powrót do domu na obiad…koło 17 pojechaliśmy na spowiedź do kościoła i tam zostaliśmy żeby dokończyć dekoracje (która według mnie naprawdę fajnie wyszła)i spodkać się z księdzem na próbę Po bardzo szybkiej próbie pojechaliśmy na sale dokończyć dekoracje…troche nam tam zeszło a w między czasie jeździliśmy po gości bo błądzili…Spać położyliśmy się gróbo po północy…
SOBOTA
Dzień zaczął się dość wcześnie bo o 7 a ja tak z miłą chęcią pospałabym jeszcze troszeczke, ale robota czeka…Z rana z rodzinką przozdobiliśmy wejście do domu…O 10 razem ze świadkowią poszłam do fryzjerki…nawet szybko zeszło bo już o 11 byłam uczesana- fryzura bardzo mi się podobała naprawdę super wyszła Po powrocie od fryzjerki miałam chwile relaksu…szybka kawka i dalej do pracy… Przed 13 wziełam się za zrobienie makijażu z którego jestem dumna wyszedł idealnie tak jak chciałam, trzymał się calutką noc i trzymal by się dalej ale przed spaniem go zmyłam…po 14 byłam już umalowana i zostało mi tylko czekanie na fotografa…o 14:30 pojawił się fotograf zrobił mi kilka fotek i razem z kierowcą pojechali do narzeczonego ale za chwilkę był u mnie z powrotem i mogłam zacząć się ubierać…o 15 byłam już gotowa O 15:15 pod dom zajechał mój najdroższy R…jak go zobaczyłam zaniemówiłam z wrażenia takiego przystojniaka nigdy nie widziałam…on też zrobił oczy O 15:20 było błogosławieństwo…oczywiście nie obyło się bez łez…o 15:30 byliśmy już gotowi do wyjazdu do kościoła, chcieliśmy być wcześniej żeby reszte gości powitać przed Mszą… Ogranista nam zrobił niespodzianke i razem z nim grała skrzypaczka…równo o 16:00 zaczeło się…Msza była piękna…Przysiega była taka przejmująca ale na szczęście dla mnie nie popłakałam się, głos mi się lekko załamywał ale dałam rade…Po wszystkim podpisy, sypanie ryżem i grosikami, życzenia i w droge na sale…Kilka bram i jesteśmy u celu…Powitanie chlebem i solą, przeniesienie przez próg, toast, póżny obiadek i zabawa do samego rana Jak na tak małe wesele goście bawili się wspaniale ciągle ktoś był na parkiecie. Póżniej już tylko podziękowanie rodzicom, przesmaczny tort i oczepiny…welon złapała siostra- świadkowa a musznik jej narzeczony he he udało się…
Tak w skrócie było tego pięknego dnia chociaż pogoda nie do końca była taka jak chciałam, co prawda nie padało ale było troche zimno ale nie ma się co dziwić bo patrząc na góry widziałam śnieg…
TERAZ JESTEM SZCZĘŚLIWĄ PANIĄ SZ I MAM NAJCUDOWNIEJSZEGO MĘŻA NA ŚWIECIE…
Very Happy