Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kaczunia186 gaduła
Dołączył: 20 Cze 2011 Posty: 255
|
Wysłany: Pią 5 Sie 2011, 20:20 Temat postu: Wątpliwości |
|
|
Nie wiem czy jest już gdzieś ten temat, wcześniej się chyba nie natknęłam, a teraz ... szczerze mówiąc nie mam głowy do szukania. Pokłóciliśmy się, a ja jak zwykle w takich sytuacjach mam wątpliwości, czy powinniśmy brać ten ślub. Mam niestety wątpliwości czy to ten facet . Na pewno zaraz posypią się opinie, że skoro mam wątpliwości, to powinnam się wycofać. A ja po prostu nie wiem już, co jest w tym wszystkim, w tym całym byciu razem ważne .... _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sheryl maniak
Dołączył: 30 Gru 2010 Posty: 1221
|
Wysłany: Pią 5 Sie 2011, 20:28 Temat postu: |
|
|
..........
Ostatnio zmieniony przez Sheryl dnia Pon 16 Sty 2012, 23:30, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Blue_Bird uzależniony
Dołączył: 08 Mar 2011 Posty: 716
|
Wysłany: Pią 5 Sie 2011, 20:31 Temat postu: |
|
|
Kaczunia- chyba od zawsze jest tak, że gdy postanowi się wziąć ślub przychodzą wątpliwości czy to ten/ta właściwy/a. To normalne.
Rzeczą codzienną są tez kłótnie, nie ważne jak częste i jak ogniste, ale jak się kończą! Czy umiecie nieporozumienia wyjaśniać, czy kłótnie prowadzą do oczyszczenia atmosfery między Wami, do wspólnego konsensusu. Pomyśl o tym, przełóż na Wasz związek. Można się kłócić o najmniejsze bzdury, ale trzeba umieć się pogodzić, wyjaśnić niejasności i nie musieć wracać do tematu sporu. Rozmowa, rozmowa, rozmowa....
_________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaczunia186 gaduła
Dołączył: 20 Cze 2011 Posty: 255
|
Wysłany: Pią 5 Sie 2011, 20:42 Temat postu: |
|
|
Te wątpliwości pojawiają się nie tylko po kłótni. Przez większość czasu z tyłu głowy siedzi mi, że ... on jest dla mnie za prosty. Ja wiem, że faceci z reguły myślą dużo prościej od kobiet. Niestety ja jestem typem analityka, ciągle coś rozkminiam, zastanawiam się, lubię prowadzić dyskusję. Chcę się rozwijać, przede wszystkim intelektualnie - tak dla siebie. A on jak poda czasem jakiś argument, to mi szczęka opada (np. na poziomie gimnazjalisty). I zastanawiam się po prostu jak będzie wyglądało nasze życie w takiej sytuacji. Może to wszystko jest normalne, może niejedna z Was też ma takie odczucia. Ale mnie osobiście to gnębi po prostu ... _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia Katarzynka uzależniony
Dołączył: 31 Sie 2010 Posty: 572 Skąd: Częstochowa
|
Wysłany: Pią 5 Sie 2011, 21:54 Temat postu: |
|
|
Kaczunia, powiem Ci tak ze swojego doświadczenia (bo tylko z takiego mogę). Jestem typową intelektualistką - z tego powodu poszłam nawet na filozofię. Uwielbiam myśleć, analizować, piszę wiersze, opowiadania, artykuły. Mój S. jest prostolinijny - bardzo inteligentny, ale nie potrzebuje do szczęścia chronicznej rozkminy. Jego jasne i czyste podejście pomaga mi niejednokrotnie wyjść z labiryntu, który sama sobie tworzę. Pozwala mi się rozwijać, dopinguje mnie i co najważniejsze - nie jest moim klonem, nie musimy rywalizować ze sobą kto lepiej pisze, kto ma bardziej oryginalną myśl. Takim kobietom jak my, które myślą, dumają potrzeba mężczyzny konkretnego - przywracającego "normalność", kierującego nas do świata ludzi _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
arsandra moderator
Dołączył: 19 Sie 2010 Posty: 5223 Skąd: Mazowieckie
|
Wysłany: Pią 5 Sie 2011, 22:52 Temat postu: |
|
|
Wydaje mi się, że to dobrze, jeśli ludzie się uzupełniają i nie są tacy sami. Choć co za dużo, to niezdrowo.. _________________
Ostatnio zmieniony przez arsandra dnia Nie 7 Sie 2011, 11:26, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
mimi guru
Dołączył: 11 Paź 2010 Posty: 3656 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią 5 Sie 2011, 23:33 Temat postu: |
|
|
Dla mnie dużym komfortem psychicznym jest świadomość, że ja albo mój M możemy palnąć coś naprawdę idiotycznego i wiemy, że wzajemnie nie będziemy o sobie myśleć źle. Nie chciałabym być w związku z człowiekiem, który uważa mnie za prostaczkę i vice versa.
Kaczuniu, jeżeli przeszkadza Ci czasem prostolinijność narzeczonego to zastanów się czy go szanujesz? Czy nie patrzysz na niego trochę z góry? Poukładaj sobie zaczynając od najważniejszych cechy, które sobie cenisz i porównaj z faktycznymi u drugiej połówki.
Wiem, że to co piszę, to są oczywiste rzeczy, ale mi zawsze pomagają w chwilach wątpliwości i dzięki temu szybko odzyskuję równowagę. Gdy czasem skupię się na słabszej stronie mojego połówka, to przypominam sobie o cechach, które on posiada, a są dla mnie dużo ważniejsze. _________________ |
|
Powrót do góry |
|
|
Ariene uzależniony
Dołączył: 10 Paź 2009 Posty: 512 Skąd: Warszawa/ Ruciane-Nida
|
Wysłany: Sob 6 Sie 2011, 7:43 Temat postu: |
|
|
Lata temu trafiłam na poradnik, jak się zdecydować... Proponowano, by na kartce wypisać punktami wady i zalety lubego, to co nam się podoba i to czego nie chcemy widzieć... Taki teścik sam w sobie może nie jest jakoś dający odpowiedzi, ale... podczas wypełniania go mamy szczególną okazję do przemyślenia i przeanalizowania związku i chyba właśnie o to chodzi.
Jeżeli masz wątpliwości i nie chodzi tylko o jego sposób bycia, to radzę przemyśleć bardzo detalicznie na czym polega ten związek.
Faceci z reguły są prości i chyba po to właśnie, by prostować nasze zagmatwane przemyślenia i kombinacje. Najlepiej zobrazuje to pewien przykład:
http://www.youtube.com/watch?v=aZBhyPiyeOs
Kaczunia, jak długo jesteście już razem i po jakim czasie pojawiły się wątpliwości?
Kaczunia186 napisał: | A ja po prostu nie wiem już, co jest w tym wszystkim, w tym całym byciu razem ważne .... |
Niezaprzeczalnie obustronna miłość, szacunek, zaufanie... ale też komfort psychiczny, bo bez niego trudno mówić o pięknym uczuciu. _________________ "sztuką nie jest to co widzisz, ale to co zrobisz, żeby inni zobaczyli."
Ostatnio zmieniony przez Ariene dnia Sob 6 Sie 2011, 7:52, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Lusilla moderator
Dołączył: 22 Sty 2009 Posty: 6913 Skąd: inąd
|
Wysłany: Sob 6 Sie 2011, 7:48 Temat postu: |
|
|
Kaczuniu, i czy nie jest tak, że Ty czujesz się przy swoim narzeczonym jakaś lepsza i jego niedoskonałościami próbujesz dowartościować siebie? Warto i na to spojrzeć. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaczunia186 gaduła
Dołączył: 20 Cze 2011 Posty: 255
|
Wysłany: Sob 6 Sie 2011, 8:46 Temat postu: |
|
|
Te wątpliwości pojawiły się jakiś czas po zaręczynach, szczególnie po jednej sytuacji. Gdy rozmawialiśmy z jego kolegą i oni (szczególnie mój Luby) zaprezentowali poglądy, które sprawiły, że nie mogłam przez jakiś czas uwierzyć w to, że mam spędzić resztę życia z osobą o takich poglądach... Generalnie był, to temat, który nie ma wpływu na nasze wspólne życie. Ale jednak jakoś mnie ta rozmowa uderzyła. Wściekłam się wtedy po prostu, rzuciłam w niego kilkoma epitetami (jedna z Was zapytała, czy to nie jest tak że tracę do niego szacunek ... otóż w takich sytuacjach zaczyna mi go czasem brakować). Wstydzę się takiego swojego zachowania później i żałuję, że daję się ponieść. Ale zauważyłam, że to niestety zaczyna się powtarzać. Tłumaczę sobie, że przecież jest w nim bardzo dużo rzeczy, które cenię, że jest bardzo dobrym człowiekiem, odpowiedzialnym, zaradnym, a że trochę prostym ... Że pewnie w toku życia, dużo ważniejsze będą inne sprawy niż umiejętność argumentowania i pięknego wysławiania się. Ale z tyłu głowy coś mi siedzi i nie daje spokoju. Jak już powiedziałam wątpliwości zaczęły się jakiś czas po zaręczynach i pewnie dlatego się pojawiły. Czasem wydaje mi się, że gdyby nie plany ślubne, to byłoby nam lepiej, inaczej. Ja nie czepiałabym się aż tak niektórych rzeczy, moglibyśmy bardziej sprawdzić na ile dane różnice nam przeszkadzają,a na ile dają się znieść w codziennym życiu. Miałabym więcej luzu w sobie i na więcej rzeczy potrafiłabym machnąć ręką. Nie miałabym poczucia przysłowiowego "noża na gardle", bo przecież czas goni do przodu, pewne kroki już zostały poczynione, a inne za jakiś czas trzeba będzie zrobić. I mam poczucie, że w tej sytuacji nie powinnam tak myśleć, nie powinnam wątpić, tylko dążyć do ślubu i unosić się z tego powodu 5 metrów nad ziemią. Czasem naprawdę najchętniej przełożyłabym ten ślub, dała sobie/nam więcej czasu. I wiem, że w takich sytuacjach nie powinno patrzeć się na rodzinę, znajomych, poczynione plany, wpłacone zaliczki ... ale się patrzy. Nie chcę zachowywać się jak gówniara (choć niestety tak się chyba często zachowuję). Jeśli chodzi o moje uczucia do niego ... nie kocham go w sposób szalony, nie skaczą mi hormony pod pępkiem, nie ma jakiejś wielkiej fascynacji. Jest raczej ciepło, spokój, poczucie bezpieczeństwa i choć czasem może ciut brakuje mi fascynacji i uderzeń gorąca, gdy mnie dotyka, to jednak godzę się na to uczucie bo wiem, że na wspólne życie, to ono lepiej rokuje niż wielkie porywy serca. Moja autodiagnoza jest taka, że po prostu zbliżający się termin ślubu (choć jeszcze prawie rok został) powoduje we mnie takie napięcie i to, że każdą wadę widzę jak pod mikroskopem. Z drugiej strony jak myślę o odwołaniu ślubu, to jest mi żal i wiem, że pewnie niedługo będę żałowała. Wczorajsza złość już mi minęła (jak to zawsze bywa po kłótni), ochłonęłam. Teraz teoretycznie można byłoby wszystko załagodzić, naprawić, ale boję się niestety tej nawracającej dużej irytacji... Nie chce co jakiś czas mówić mu o tym, że "w chwili obecnej ślub nie ma sensu", bo też zwyczajnie nie chcę go ranić i wprowadzać w związek jakiejś patologii. Chyba trzeba zacząć pracę nad sobą, intensywniejszą niż do tej pory... _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Zamknij
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Warszawa : Katowice : Kraków : Poznań : Wrocław : Łódź : Szczecin : Gdańsk : Toruń : Bydgoszcz : Częstochowa : Olsztyn : Rzeszów : Piła : Zielona Góra : Lublin : Kielce
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group |