Forum ślubne Ślub-Wesele.pl

panna młoda 2011 · kandydat Dołączył: 18 Lut 2011 Posty: 83 Skąd: Poznań

witam. jest już po weselu:)
byłam z wami krótko dziewczyny i dziękuję za wsparcie. pisząc tutaj wiedziałam że nie tylko ja miałam lekki stres. Tydzień przed weselem wpadłam w panikę, płakałam i nie mogłam się uspokoić.... dwa dni przed jadłam uspokajające tak na wszelki wypadek. a dzień ślubu wyglądal tak:

wstałam o 7.00 wzięłam dług kąpiel z olejkami eterycznymi, po godzjinie wysuszyłam włoski i pojechałam do salonu fryzjersko kosmetycznego na 9,00. i tam siedziałam do 12.00:) 2 godz fryzura i godzinka makijaż. Kiedy zobaczyłam siebie w lustrze myślałam że to nie ja:) uśmiech

piękna:)

bez śladu przebarwień i chrosterk na twarzy, fryz też wyszedł super.
o 13 byłam w domu. od mojego przyszłego męża dostałam eske o 13.30 że przyjechali do niego do domu kamerzysta i fotograf. Ja nasmarowałam się balsamem itd. siostra z mamą pomogły mi założyć suknię,buty, i naszyjnik. Kolcyki założyłam sama, choć ręce drżały. Biłam się z myślami czy nie wziąść na uspokojenie ale zrezygnowałam z leków i wypiłam melisskę. i tak nie pomogło uśmiech

i wybiła 14.30. przyjechał krzysiek z kamerzystą i fotografem. nogi się mi uginały jak schodziłam po schodach aby otworzyć mojemu narzeczonemu drzwi. Otworzyłam drzwi, zobaczyłam jego roześmianą twarz, patrzył na mnie i ze łzami w oczach powiedział " pięknie wyglądasz.Cudownie. ". kiedy to usłyszałam stres odpuścił, nie całkiem ale lekko odpuścił.
Potem błogosławieństwo, nie płakałam, myślałam o pozytywnych rzeczach.... i potem nadeszła długo wyczekiwana chwila zawarcia Związku Małżeńskiego. Przed wejściem do kościoła myślałam że nie dam rady... mogi miałam ciężkie, ale ksiądz powiedział parę wesołych rzeczy przed wejściem i jak zrobiłam pierwszy krok to potem jakoś poszło. Starałam się patrzeć przed siebie a nie na gości, bo od razu myślałabym że o mnie gadają. Nawet nie zauważyłam jak przyszedł czas na przysięgę. Słowa naszej przysięgi płynęły z naszych ust szybko i płynnie. Zrobiłam gagfę przy zakładaniu obrączki, powinnam ją najpierw pocałować i dopiero założyć, a ja od razu ciach na palec bo bałam się że upuszczę uśmiech

po przysiędze czas minąl szybko.... wyszliśmy z kościoła.... potem na salę, jak wypiłam kieliszek szampana na toast to już się rozluźniłam:) uśmiech

najgorszy był pierwszy taniec:) myślałąm że się zapadnę pod ziemię, ja nie umiem tańczyć a tutaj wszyscy się gapili... ale 3 minutki szybko zleciały i dalej już poszło... oczepiny... tort..... i do 5 siedzieliśmy....... jak następnego dnia wstałam to nóg nie czułam... a trzeba było na poprawiny uciekać.... poprawiny o 16.00..... przyjechało 30 osób, siedzieli do 22.00, ja byłam potwornie zmęczona, zespól grał i goście robili odbijany ile się dało uśmiech

...... no i dzisiaj od rana od 8.00 mieliśmy plener... wróciliśmy o 12.45. jestem padnięta..... uśmiech

ale szczęśliwa.... od 3 dni żona:) uśmiech

pozdrawiam:) i nie bójcie się teraz żałuję że tak się denerwowałam. ale jak macie możliwośc to nie bierzcie poprawin:) my żałujemy, bo teraz jesteśmy mega zmęczeni...... nóg nie czuję, a na zdjęciach plenerowych musiałam chodzić sporo........