Forum ślubne Ślub-Wesele.pl

ewqa04 · guru Dołączył: 17 Sty 2010 Posty: 4995

niunia32 dziękujęmy uśmiech

kasiula

Nasz ślub też obył się 4 września. W czwartek już byłam pogodzona z myślą, że w sobotę będzie padać deszcz. W piątek ostatnie przygotowania na sali, sprawdzenie dekoracji, wyglądu stołów itp. Wieczorem moje buciki powędrowały na parapet bardziej dla tradycji niż z przekonania,że zapewni nam to piękną pogodę. W sobotę piękne słońce dzień idealny na zawarcie małżeństwa. Idę do łazienki a tu niespodzianka dostałam okresu, który spóźnił się cały tydzień wykrzyknik

!

10.30 fryzjer - heh fryzura wykonana w 30minut w obskurnym salonie w mojej miejscowości podobała się wszystkim. Godz. 12 kosmetyczka dokonała cudu tak,że ja nawet się sobie podobałam:) Od kosmetyczki pojechałam odebrać kwiaty dla mnie i świadkowej oraz kosze dla rodziców(mój P.mieszka ode mnie 50km więc zamówiliśmy kwiaty u mnie). Chwila zamieszania w domu i o 15.30 zaczęło się. Przyjechał kamerzysta i nagrywał jak mnie ubierają. Zaczęli się zjeżdżać goście a później przyjechał mój P. Bardzo dziwne uczucie i niesamowity stres. Później było błogosławieństwo na którym nie wytrzymałam i troszkę sobie popłakałam. Wyjście z domu i do kościoła.... Mój P. był tak wystraszony i zestresowany,że zapytałam go po kilku próbach nawiązania kontaktu czy na pewno chce wsiąść ze mną ślub - na szczęście się zgodził i tak weszliśmy do kościoła w asyście strażaków z pracy mojego P. Przysięga była piękna i oboje bardzo to przeżywaliśmy ale płaczu i śmiechu nie było. Jak wychodziliśmy z kościoła chłopcy ze straży zrobili nam szpaler - było cudownie. Później życzenia, gratulacje i uściski....
Na sali małe zamieszanie gdyż goście siadając przy stołach zostawiali w środku 1 lub 2 puste miejsca(masakra), musieliśmy prosić o to aby się przesunęli aby wszyscy się zmieścili. Gdy mieliśmy już to za sobą to o zgrozo pękł lampion z wodą w którym były świeczki! wykrzyknik

Obsługa pogasiła pozostałe aby zapobiec pękaniu kolejnych i do rana było już tylko lepiej...
Orkiestra spisała się cudownie, goście bawili się wyśmienicie a my nie mieliśmy czasu nic zjeść bo każdy chciał z nami zatańczyć i porozmawiać. Wytańczyłam się za wszystkie czasy. Wiejski stół a raczej trunki jakie na nim stały wykończyły co niektórych gości:)
Po piosence dla rodziców musiałam wyjść na chwilę z sali aby się uspokoić bo ja, która w kościele prawie żadnej łzy nie uroniłam płakałam jak boberek.
Wesele trwało do rana o godz.7 dotarliśmy w końcu do domu tak wyczerpani że od razu poszliśmy spać! Na noc poślubną musieliśmy czekać aż się skończy okres Crying or Very sad