Ślub-Wesele.pl - odwiedź nasz portal ! Fryzury ślubne 2016 Komis ślubny Baza firm Życzenia ślubne :: Portal dla nowoczesnych rodziców - AchTeDzieciaki.pl

Forum ślubne Ślub-Wesele.pl

Ciążowe i nieciążowe niestety stresy
Idź do strony 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ślubne :: strona główna -> Nasze problemy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Liziii
guru
guru


Dołączył: 23 Sie 2009
Posty: 6311

PostWysłany: Sob 7 Sie 2010, 18:15    Temat postu: Ciążowe i nieciążowe niestety stresy Odpowiedz z cytatem

Troche sie zastanawialam czy warto zakładac taki wątek - bo nie kazda kobieta chce mowic o tym, co przykrego ją spotkało..

Poronienia zdarzają się duzo częsciej niz kobiety są tego swiadome - często są to poronienia samoistne, występujące w momencie w którym powinna nadejsc spodziewana miesiączka - kobieta nie robi testu bo okres nadszedł i nie jest nawet swiadoma, ze przez kilka dni była w ciąży.. Moze to i lepiej? Nie odczuje straty...

Niestety czesc z nas robi testy, doswiadcza tej ogromnej radosci, moze niespodzianki, zaskoczenia - staje się matką, choc jej kruszynka ma zaledwie poł milimetra długosci i składa się z kilkudziesięciu komoreczek.. Myslenie się zmienia, dziecko, choc tak niewielkie, staje sie priorytetem.. i nagle bach - plamienie, krwawienie, przykra diagnoza na fotelu ginekologicznym - "nastąpiło częściowe poronienie, musimy oczyscic macice"; "puste jajo płodowe - nic z tego nie będzie"; "nie ma bicia serca, bardzo mi przykro"; "nie mam dla pani dobrej nowiny"....


Powspierajmy sie tutaj, podzielmy tym co nas trapiło ale i co nam pomogło.. Pomozmy kolezankom, ktore spotkało takie nieszczęście, pozbierac się i przetrwać kolejny dzien.
Poki co, ja zyje jak cien.. Na twarzy usmiech nr 5, w srodku wielka pustka.
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Daria
gaduła
gaduła


Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 407
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Nie 8 Sie 2010, 18:24    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ja na samo wspomnienie nie mam pojęcia jak udało mi się przez to przebrnąć... Ufam Wam na tyle, że podziel.e się z Wami swoimi bolesnymi wspomnieniami...Bardzo jednak prosze jesli jest mozliwosc o umieszczenie tego watku w miejscu dostepnym tylko dla tych,ktorzy sa zalogowani na forum.
Kiedy dowiedziałam się o ciąży miałam zaledwie 18 lat i z A. parą byliśmy ledwo miesiąc.. Nie muszę więc chyba mówić, że niezbyt cieszyliśmy się na tą "nowinę"..Pamiętam, ze strasznie plakalam,myslalam,ze oto wlasnie stracilam swoja mlodosc, niezaleznosc.. A. powidzial, ze co prawda nie jest gotow do ojcostwa, ale cokolwiek postanowimy on bedzie ze mna i nigdy NAS nie zostawi. Do momentu zanim powiedzialam mamie przezywalam naprawde ciezkie chwile..Bardzo sie balam. Ale w koncu musial nadejsc ten dzien. Moja mama jest przecudowna kobieta zawsze mialam w niej oparcie, jest moja najlepsza przyjaciolka, mimo to i tak sie balam.Kiedy w koncu wydusilam tulila mnie w ramionach i juz obie ryczalysmy- teraz juz ze szczescia. Nagle poczulam,ze teraz napewno bedzie dobrze nie ma innego wyjscia. I wtedy sie zaczelo..Bylam taka dumna,ze zostane mama.. Zkazdym dniem coraz bardziej kochalam moje male malenstwo a brzuszek rosl..Uwielbialam moment kiedy wstawalam rano-zawsze byl wyjatkowo duzy jak na swoj "wiek" uśmiech taka mala kuleczka hehe uwielbialam do niego mowic..Malo tego wyobrazcie sobie,ze miesiac pozniej moja mama tez zaszla w ciaze! i tak sobie razem przezywalysmy nasz stan błogosławiony..:)Ah co Ci faceci wtedy z nami mieli... lol

Nadszedl maj, koniec 2 miesiaca kiedy zaczelam odczuwac niepokojace,regularne skurcze brzucha.. Lekarz zarzadzil,ze musze zostac w szpitalu,gdyz ciaza jest zagrozona. Spedzilam tam tydzien. robili mi mase badan,podawali leki az w koncu uslyszalam upragnione "sytuacja uratowana moze Pani wracac do domu"

Polowa lipca...Jak co roku bylismy akurat na "lecie filmowym" w okolicach mojego juz meza:) od rana znow pobolewal mnie brzuch..wzielam nospe i poszlam sie zdrzemnac. Kiedy wstalam bylo ok,ale po paru godz bol wrocil ze zdwojona sila. Z minuty na minute byl coraz silniejszy. Nie moglam utrzymac sie na nogach,mialam zimne poty czulam sie fatalnie,prawie mdlalam..A. natychmiast pobiegl po karetke.Ta podjechala i wtedy lekarze kpiaco zasugerowali mi,ze moze sie czegos napilam jak to nastolatka i teraz mi niedobrze!wykrzyknik Kiedy poprosilam chociaz o nospe bo nie wytrzymam z bolu powiedzial,ze nie ma i poza tym w ciazy nospy sie nie podaje1 A ja dostawalam ja w szpitalu i mialam wskazana za kazdym razem kiedy mialabym lekkie bole podbrzusza!!Tyle od nich uzyskalismy POMOCY! Pojechalismy(wlasnym samochodem!) do najblizszego pogotowia. Tam Pani zrobila mi jakies badania i zadawala rozne pytania...cos sobie odhaczała po czym wreczyla mi dokument i z tym kazala jechac do szpitala. Wiec znow pojechalismy ok 30 km. do szpitala(wtedy byl juz z nami tata mojego A.) byla juz noc i na oddziale tylko 1 lekarz dyrzyrny.Zbadal mnie i mez zadnego wyrazu twarzy bez zadnej emocji stweirdzil,ze widzi tutaj poczatek poronienia i musze natychmiast dostac leki. Na to pytamy go z A. czy w takim razie musze zostac na oddziale czy wystarczy jak dostane natychmiast leki i bede w domu. Na to lekarz,ze moge jechac do domu tylko JUZ musze dostac leki na podtrzymanie. Wiec zadecydowalismy,ze w takim razie jade do domu dlatego,ze obok byla calodobowa apteka wiec tesc odrazu pojechal po leki. On sam jeszcze sie dopytywal lekarza czy aby napewno moge jechac. Powiedzial,ze jesli mam leki to tak. Tylko dla "formalnosci" musimy podpisac,ze wyrazilismy chec powrotu do domu...Pozniej byl juz tylko koszmar...Oczywiscie zaraz wzielam leki a jak dojechalismy do domu poszlam odrazu spac.O 5 nad ranem obudzil mnie krwotok.Budze A. ten przerazony patrzyl i nie wiedzial co sie dzieje. Ja powiedzialam tylko,ze musze do ubikacji..Pamietam jak dzis..bylam rozstrzesiona..Pozniej okazalo sie,ze kiedy bylam w ubikacji odeszly mi wody. Ja wtedy myslala,ze TO po prostu sie juz stalo. Ze poronilam. A. byl caly czas przy mnie trzymal mnie za reke byl roztrzesiony, probowal pocieszac mowil ze musimy jechac do lekarza. Ja polozylam sie do lozka,wzielam telefon do reki i napisalam sms do mamy "juz po wszystkim,dziecka nie ma". Nie czulam kompletnie nic.Zadnych lez,emocji,rozpaczy..pustka, przerażająca,kompletna pustka..
_________________

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Daria
gaduła
gaduła


Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 407
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Nie 8 Sie 2010, 19:03    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Na to mama dzwoni probuje spokojnie wypytac co sie stalo jak sie stalo i , ze musze jechac do szpitala,musza mnie zbadac, w razie czego wyczyscic,ze tak nie mozna..A ja chcialam tylko lezec bylo mi wszystko jedno. A. podal mi i tak tabletke bo powiedzial,ze nie mozliwe,ze poki nie ma diagnozy on nie wierzy i mam zwiasc leki i jedziemy do szpitala. No to wzielam. Tyle,ze zaraz potem je zwrocilam. Pojechalismy do szpitala. Tam przyjela mnie juz jakas pani doktor.opowiedzialam jej co dokladnie sie stalo a ona zrobila mi usg i mowi: o jaki sliczny dzidzius sobie tu zyje i ma sie dobrze! Nie macie pojecia co wtedy czulam..Kazala mi zejsc na dol wypisac dokumenty do przyjecia na oddzial. No to siedze na dole wypisuje a tam przybiega jakas babka,ze natychmiast mam przyjsc do gabinetu jakiegos tam. Poszlam. Wchodze a tam z 5 lekarzy. Jeden z nich zaczyna mowic mi,ze niestety okazalo sie,ze odeszly mi wody plodowe i oni juz nic nie moga zrobic. Nie maja odpowiedniego sprzetu czy cos jedyne co to moga mnie karetka przewiezc do jakiejs kliniki jesli nie mamy wlasnego srodka transportu..Moja mama zadzwonila i przy mnie rozmawiala z ordynatorem to jej powiedzial"prosze Pani przeciez ja jestem lekarzem,gdyby dzialo sie cos bardzo zlego nie puscilbym jej samej tyle km.spokojnie moga jechac sami". Znow zaswiecilo sie swiatelko nadziei.
Ja juz kompletnie nie wiedzialam co sie ze mna dzieje. Nie potrafie opisac wtedy naszych uczuc.Moich i Adriana. Cala droge powrotna spalam.Przyjechalismy juz u mnie do szpitala(w tym czasie moja mama dzwonila do kliniki w katowicach do znajomej pytac czy jest jeszcze jakas szasa. Dowiedziala sie,ze niestety robia cos-o ile odbrze pamietam- od 21 czy 22 tyg ciazy a moj dopiero zaczynal sie 19..). Przyjechalismy do szpitala. Tam przyjal mnie bardzo mily lekarz,zrobil usg. Wtedy pierwszy raz zobaczylam moje malenstwo..Widziala raczki,nosek..Lekarz po badaniu poprosil mnie i A. do gabinetu. Powiedzial,ze on nie widzi zadnej szansy bo to tak jakby czlowiek mial zyc bez powietrza,ale zrobi wszystko co w jego mocy,zeby nam pomoc. I , ze woli nastawic nas na najgorsze i sie mile zaskoczyc niz robic nam zludne nadzieje. Nie mówiliśmy nic, siedzielismy,trzymalismy sie za rece i plakalismy..Zostalam przyjeta na oddzial.Wieczorem A. musial wracac juz do siebie(dzielilo nas wtedy ponad 80km a A. rano musial isc do pracy). Na zmiane po mamie przyszly moje 2 przyjaciolki(jedna z nich byla moja swiadkowa)i kiedy tak sobie siedzialy ja czulam sie coraz gorzej,bolalo coraz bardziej,zastrzyki rozkurczowe przestawaly dzialac.. Zmierzyli mi cisnienie.Bylo zagrazajace mojemu zyciu. "Bardzo nam przykro,nie mozemy dluzej czekac".. Na porodowce dostalam jakas kroplowke.Pani pielegniarka co chwile przychodzila zwilzac mi usta,potrzymac za reke,otrzec lzy. Bol byl tak silny,ze bylo mi juz wszystko jedno.Potem juz sam porod,wydawalo mi sie,ze czuje wszystko tak wyraznie.. Dziecka widziec nie chcialam,kątem oka widzialam tylko,ze wkladaja do "nerki" jakie sa w szpitalu na wymioty dla pacjentów. Mysle wiec,ze bylo takie malenkie. Spytali tylko czy chce,zeby bylo ochrzczone. Tyle..Potem weszli jacys ludzie,zalozyli mi jakas maske,wstrzykneli cos i zapadlam w gleboki sen..Kiedy Sie obudzilam,czulam kompletna pustke.. Dalej czulam bol. Lezalam juz ubrana dalej na porodowce.Panowala cisza,spokoj.Bylam znow podlaczona do jakiejs kroplowki.Pol glosem udalo mi sie przywolac pielegniarke. kroplowka sie skonczyla i zawiozla mnie na sale, Tam jeszcze dostalam jakies leki przeciwbolowe i zasnelam.Rano obudzil mnie placz dzieci. Do konca mojego pobytu w szpitalu to bylo najgorsze-placz dzieci i te wszystkie kobiety w 9m. ciazy czekajace na szczesliwe rozwiazanie,unikajace mojego wzroku..Przy wizycie spytalam tylko o plec. Córeczka. Moja mala Madzia-tak sobie ja nazwalam.. Kiedy przyjechal A. kompletnie sie rozkleilam. Siedzial przy moim lozku tulil i tak plakalasmy sobie w dwojke pograzeni w ogromnym bolu.. Potem juz nie pamietam,zeby przy mnie plakal. Zawsze mnie pocieszal. Dopiero pozniej jego tata wyznal mi,ze bardzo zle z nim bylo kiedy wracal do domu. Jak wyszlam ze szpitala nie chcialam widziec nikogo,lezalam i patrzylam w sufit a lzy same lecialy mi po policzkach.Procz A.i mamy caly czas czuwaly przy mnie na zmiane te 2 przyjaciolki moje kochane. Wtedy mialam to gdzies,ale dzis wiem,ze dzieki nim wszystkim nie zwariowalam kompletnie. Bede im do konca zycia wdzieczna za wsparcie. Troche czasu minelo zanim zaczelam normalnie zyc i sie usmiechac. Nie moglam o tym mowic nie potrafilam..Do dzis zawsze 1 listopada chodzimy po krzyz zaswiecic naszej Iskierce. Do dzis czuje bol po jej stracie i do dzis sa momenty kiedy siedze sama i ocieram lzy. Tyle,ze teraz nauczylam sie z tym zyc.
_________________



Ostatnio zmieniony przez Daria dnia Nie 8 Sie 2010, 20:41, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Daria
gaduła
gaduła


Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 407
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Nie 8 Sie 2010, 19:10    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Co do tego co przynioslo mi ulge..Teraz sa chiwle kiedy mi lepiej jak sie wygadac,wyplacze komus w rekaw.Zazwyczaj jest tak,ze jak opowiadam to razem z tym kims placzemy. Ale bywa,ze przynosi to ulge. Tak jak tutaj teraz to napisalam i mam swiadomosc,ze pewnie ktos z Was tez doswiadczyl czegos podobnego i jest w stanie mnie zrozumiec a nawet osoby,ktore nie doswiadczyly i nie rozumieja-zawsze otulą cieplym slowem. To dodaje sil.. Czasem warto wyzalic sie, wykrzyczec swoj bol. W mojej sytuacji ludzie czesto nie wiedzieli jak sie zachowac. Bywalo tak,ze po czasie jak juz doszlam do siebie spotykalam ludzi,ktorzy ostatnio widzieli mnie w 2 m.ciazy pytali o i co Wam sie urodzilo?Niektorzy tez mysleli,ze moj brat ten ktory urodzil sie miesiac po moim planowanym terminie, to wlasnie moje dziecko-jak szlam z nim np na spacer. I musialam sie liczyc z takimi sytuacjacmi i nauczyc sie na nie reagowac. Nigdy nie wybacze sobie tego,ze mimo wszystko nie zostalam w tym szpitalu choc wiem,ze to nie moja wina.
_________________

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
dorotam
guru
guru


Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 3470
Skąd: :))

PostWysłany: Nie 8 Sie 2010, 19:59    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

ściskam Cię mocno... ja teraz sama siedzę i płaczę...
. jesteś silną kobietą i masz wspaniałego męża. tyle mogę powiedzieć... straszne doswiadczenia życiowe nieraz cementują miłość. a Wasza Madzia napewno gdzieś na Was z góry patrzy..

ja sama nie byłam w ciąży..i nie straciłam dziecka..nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić co przeszłaś Ty, kiedy już tyle tygodni miałaś maleństwo pod sercem, i inne dziewczyny które tracą swoje istotki.

sama mam tylko ciężkie doświadczenia z obiema ciążami siostry..jedna była na skraju poronienia..a druga..po porodzie z maleństwem było krytycznie) już o tym gdzieś pisałam tu na forum..
i z poronieniem koleżanki... nie zapomnę tego..jak wróciłam do mieszkania a ona siedziała skulona i powiedziała że dziś się dowiedziała...że była w ciąży..a teraz dostała tabletki wywołujące poronienie..bo zarodek jest martwy.. straszne to było..
_________________

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
ewqa04
guru
guru


Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 4995

PostWysłany: Nie 8 Sie 2010, 20:01    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Daria po prostu nie wiem co powiedzieć...
Bardzo mi przykro.
Jedynym jasnym promykiem tej sytuacji jest to, że teraz nic nie jest w stanie zniszczyć Waszej miłości i Waszego szczęścia uśmiech
Ściskam mocno
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Liziii
guru
guru


Dołączył: 23 Sie 2009
Posty: 6311

PostWysłany: Nie 8 Sie 2010, 20:44    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Daria, to straszne co przezyłas... Nosic pod sercem swoje dziecko przez 19 tygodni... Crying or Very sad Widze juz ze zupelnie czym innym jest moja strata..
Bardzo mi przykro ze spotkało Cie takie nieszczescie, zwaszcza w sytuacji ze masz brata w wieku, w jakim byłoby teraz Wasze dziecko ale najwazniejsze ze wyszliscie z tego razem i tworzycie silną pare.

(Juz napisalam do Kasi prosbe o uprywatnienie nieco tego wątku)
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Daria
gaduła
gaduła


Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 407
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Nie 8 Sie 2010, 20:53    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dziękuję Kochane. Macie rację, takie doświadczenia strasznie przywiązują. Mnie przeogromnie związały z moim mężem1 Znaliśmy się zaledwie parę miesięcy a stał się osoba najbliższą memu sercu ta, która każdego dnia dawała mi powody by żyć. Dodam jeszcze, że najgorsze w tym czasie już "czekania" wiedziałam, że nie mogę już nic zrobić, pomóc mojej Iskierce, że w każdej chwili mogę ją stracić. Bardzo ważna jest pomoc przyjaciół, Moja świadkowa była wtedy z nami na tym lecie filmowym,więc praktycznie od samego początku była też przy mnie i na pogotowiu i wtedy w szpitalu w nocy i juz tutaj na miejscu. Wszyscy przeżywali to razem ze mną, trwali przy mnie a podejrzewam,że było to ciężkie. Nie uciekli,trzymali za rękę-byli.
Dziękuję Wam za ciepłe słowa. A Ty Lizii trzymaj się cieplutko,pamiętaj,że nie jesteś sama. Zawsze możesz liczyć napewno na swojego męża i na nas! Jeśli będziesz czuła potrzebe płacz nie trzymaj tego w sobie. Przezyłaś tragedie i masz prawo przeżyć ją po swojemu.Ściskam Cię mocno :* Apropo jak przeżywa to Twój mąż?
_________________

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Daria
gaduła
gaduła


Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 407
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Nie 8 Sie 2010, 21:07    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Lizii jeszcze będziemy miały gromadkę zdrowych dzieciaczków. Ja w to wierzę i to dodaje mi sił. A to nasze Maleństwo zawsze będziemy nosić w sercach a jak się to mówi "nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych".
Nie macie pojęcia kobietki jakie jesteśmy silne i ile w stanie jesteśmy znieść.Kiedy przypomnę sobie tamte chwile. Omal serce nie wyskoczyło mi z piersi.. Minęło tyle lat.. Kiedyś z 2 lata temu robilismy taką mała domówke zaprosilismy 2 pary znajomych. Siedzielismy bawiliśmy się, piliśmy drineczki. Kiedy wszyscy poszli nagle zaczęłam ryczec, nie płakać-przerażliwie wyć. A. nie mógł mnie uspokoić. Krzyczałam, że tak tęsknię, że dlaczego musiało się to przytrafić akurat nam. A on tylko siedział, uspokajał tulił. Teraz myślę, że byłam straszną egoistką,ale myślałam tylko o swoim cierpieniu. I najgorsze jest właśnie to, że takie chwile przychodzą nagle, ot tak, w najmniej oczekiwanym momencie,wtedy kiedy właściwie nie mają prawa znależć się w mojej głowie.. Czasem po prostu siedzę i zaczynam płakać,duszę się wtedy nie mogę złapać powietrza ani patrzec na siebie. Straszne są takie chwile.Albo nieraz patrze tak na tego mojego brata kochanego(mieszkamy razem) i wyobrażam sobie, że taka teraz byłaby moja córka. Brat jest moim oczkiem w głowie. Jak się urodził zostałam jego matka chrzestną-chociaż tyle. Bardzo mi miło było kiedy mama mi to zaproponowała. I jest takim naszym oczkiem w glowie. Ciesze się Lizii że założyłaś ten wątek, moge dać upust moim emocjom..Nawet jak nikt tu nie będzie zaglądał dobrze jest czasem wyrzucić coś z siebie.
_________________

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
monika1
guru
guru


Dołączył: 03 Maj 2010
Posty: 4301
Skąd: zachodniopomorskie

PostWysłany: Nie 8 Sie 2010, 21:12    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Daria nie wiem co powiedzieć, łzy płyną mi strumieniami. Jesteś silną kobietą, podziwiam Cię za siłę i odwagę jaką w sobie masz, a Twój mąż, rany, chyba każda z nas chciałaby, żeby jej mąż zachował się właśnie tak.
_________________

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ślubne :: strona główna -> Nasze problemy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 1 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Zamknij

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.

Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w ustawieniach Twojej przeglądarki.



Warszawa : Katowice : Kraków : Poznań : Wrocław : Łódź : Szczecin : Gdańsk : Toruń : Bydgoszcz : Częstochowa : Olsztyn : Rzeszów : Piła : Zielona Góra : Lublin : Kielce

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group