Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kociątko81 gaduła
Dołączył: 02 Lut 2010 Posty: 349 Skąd: Wawa
|
Wysłany: Czw 8 Kwi 2010, 9:05 Temat postu: A co jeśli miłość się skończy...? |
|
|
Zaczęłam się wczoraj zastanawiać, co jeśli przyjdzie w życiu taki moment, kiedy nie będzie motylków w brzuchu, ciepłych spojrzeń, serdeczności. Kiedy miłość przejdzie w przyjaźń i przywiązanie.
Nie obawiacie się rozwodu? |
|
Powrót do góry |
|
|
dorotam guru
Dołączył: 10 Mar 2010 Posty: 3470 Skąd: :))
|
Wysłany: Czw 8 Kwi 2010, 9:11 Temat postu: |
|
|
powiem Ci kociątko...że też o tym myślę ostatnio intensywnie...
niestety ale życie pokazało mi różne przykłady....
ostatnio siedzie mi w głowie moja kuzynka najbliższa.. byłam u niej świadkową nawet.. 2,5roku temu brali ślub.był sierpień z r, wszystko z pożyczonym nowym itd. ładna pogoda..nawet przesądowo nie ma się czego doczepić,,,(chociaż nie znam się dobrze :/ ) Oni zakochani. byli z sobą od 1 kl liceum.. ślub brali po 3 roku studiów.. czyli 6lat..
a teraz w przyszłą środę mają pierwszą sprawę rozwodową.. ehh.. wtedy wogóle bym nie powiedziała że IM się może nie udać.. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
kociątko81 gaduła
Dołączył: 02 Lut 2010 Posty: 349 Skąd: Wawa
|
Wysłany: Czw 8 Kwi 2010, 9:29 Temat postu: |
|
|
dorotam mnie też takie myśli nachodzą. Może po części dlatego, że sama jestem rozwiedziona?
W sumie małżeństwo i jego rozpad wiele uczy, ale też zostawia ślad. Wygląda tak jakby każdy związek miał datę ważności. Czy zatem warto? |
|
Powrót do góry |
|
|
metka moderator
Dołączył: 25 Sie 2009 Posty: 3676
|
Wysłany: Czw 8 Kwi 2010, 9:33 Temat postu: Re: A co jeśli miłość się skończy...? |
|
|
kociątko81 napisał: | Zaczęłam się wczoraj zastanawiać, co jeśli przyjdzie w życiu taki moment, kiedy nie będzie motylków w brzuchu, ciepłych spojrzeń, serdeczności. Kiedy miłość przejdzie w przyjaźń i przywiązanie.
Nie obawiacie się rozwodu? |
hmm, motylków owszem, kiedyś może nie być. Ale dla mnie związek, to nie tylko motylki. Ale własnie przyjaźń, przywiązanie Jeśli są te dwa składniki, będą również ciepłe spojrzenia i serdeczności, bo przecież dbamy i troszczymy się wciąż o tą drugą osobę. Nie wyobrażam sobie, by być w związku z kimś, kogo nie mogłabym nazwać swoim przyjacielem. Więc nawet jeśli rzeczywistość kiedyś nas przygniecie i da popalić (tfu tfu!), to zostanie właśnie przyjaźń, która być może pomoże nam się trzymać razem i odnaleźć te zagubione iskierki
Dziewczyny, nie zastanawiajmy się nad czymś takim. O związek i uczucia trzeba wciąż dbać, wzniecać ten ogień i nie pozwolić, by zapomnieć o tym uczuciu motylków Na tym trzeba się skupić _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Liziii guru
Dołączył: 23 Sie 2009 Posty: 6311
|
Wysłany: Czw 8 Kwi 2010, 9:35 Temat postu: |
|
|
Sa dwa wyjscia wg mnie:
1. Milosc sie konczy, zostaje przywiazanie i to nam wystarcza
2. milosc sie konczy, to co zostalo jest niewystarczające - malzenstwo konczy sie rozwodem.
Czasem ta szalona milosc z motylkami w brzuchu zmienia sie w stateczne i spokojne uczucie, potrzebe bliskosci wlasnie TEJ osoby, nie zadnej innej. Do tego wiążace sprawy - rodzinne, zawodowe, finansowe. Dzieci.. dom.. Wspolne pasje i hobby. To wystarczy by przyjemnie spedzac czas - niektorym to wlasnie wystarcza.
Ale sa i osobowosci ktore żądają czegos wiecej od zycia - chca poczuc jeszcze raz gorącą milosc wiec decydują sie na rozwod.
Nie mowie tu o rozwodach bo partnerzy oprocz wygasajacej milosci czuja zlosc, frystracje, agresje i nie moga zniesc jeszcze niedawno ukochanego malzonka. mam na mysli raczej zgodne rozstania. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
kociątko81 gaduła
Dołączył: 02 Lut 2010 Posty: 349 Skąd: Wawa
|
Wysłany: Czw 8 Kwi 2010, 9:43 Temat postu: |
|
|
Dla mnie małżeństwo to poważna sprawa i odpowiedzialność. Za siebie, za drugą osobę, za dzieci, za decyzje. Łączą wspólne sprawy - te codzienne i wyjątkowe. Zostają wspomnienia. Nie wyrzuca się wspólnych lat do kosza tylko dlatego, że temperatura uczuć spada.
To moje zdanie.
Ale nie ręczymy przecież za naszych mężów. Gwarancja na papierze jest do cofnięcia. Odwracalność. Uczuć i stanów. |
|
Powrót do góry |
|
|
straszna_dama guru
Dołączył: 13 Mar 2010 Posty: 6180 Skąd: Göteborg/Szwecja
|
Wysłany: Czw 8 Kwi 2010, 9:45 Temat postu: |
|
|
Ja myślę, że na to składa się wiele bardzo różnych elementów. Zakochany człowiek przymyka oko na pewne wady tego drugiego partnera, a potem zaczynają one razić. Kochająca żona wyręcza we wszystkim swojego małżonka, a po kilku latach skrajnie zmęczona i sfrustrowana robi mu awanturę, że kompletnie nie robi nic... Praca, pieniądze, normalny byt, to też jest w stanie niszczyć. Seks...
Poza tym, taki mały, ale równie ważny element - czy my jesteśmy takie idealne dla swoich mężczyzn? Może to oni będą wcześniej czy później nas dość? Ameryki tu nie odkrywamy, ile jest zakochanych i szczęśliwych par po 15-20-tu latach związku? A przecież małżeństwo jest na całe życie. Przynajmniej w teorii... _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
metka moderator
Dołączył: 25 Sie 2009 Posty: 3676
|
Wysłany: Czw 8 Kwi 2010, 9:53 Temat postu: |
|
|
straszna_dama napisał: | Kochająca żona wyręcza we wszystkim swojego małżonka, a po kilku latach skrajnie zmęczona i sfrustrowana robi mu awanturę, że kompletnie nie robi nic... |
hmmm, z tym się akurat nie zgadzam. Kochającą żoną będę, oczywiście, ale wyręczającą we wszystkim- już nie bardzo po to Bozia dała rączki i rozum, by zarówno mąż jak i żona pomagali sobie nawzajem, a nie jedno wyręczało drugiego.
Niczego nowego tu nie odkryję, jeśli powiem, że życie daje popalić, rzeczywistość przygniata i każdy związek/małżeństwo przechodzi kryzysy, raz jest lepiej a raz jest gorzej. Ale właśnie na tym polega sztuka bycia razem, by mimo wszystko starać się o ten związek, dbać razem, by nie zapomnieć dlaczego jesteśmy razem i by wciąż być dla siebie czułym, troskliwym i kochającym przede wszystkim _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
kociątko81 gaduła
Dołączył: 02 Lut 2010 Posty: 349 Skąd: Wawa
|
Wysłany: Czw 8 Kwi 2010, 9:58 Temat postu: |
|
|
Wszystko o czym rozmawiamy to TEORIA W praktyce życie wygląda inaczej
Nie wiem jak wygląda związek po 5 czy 10 latach. Co się wtedy czuje i myśli. Boję się, że mężczyźni [patrzą na świat inaczej niż my kobiety Dla nas małżeństwo to niemal świętość. Kobieta więcej zniesie. Ile jest żon bitych, poniżanych, mieszkających z alkoholikiem-mężem. A znacie chociaż jednego faceta, który by coś takiego wytrzymał?
My pewnie mężów nie zostawimy, ale czy oni nas również?... |
|
Powrót do góry |
|
|
straszna_dama guru
Dołączył: 13 Mar 2010 Posty: 6180 Skąd: Göteborg/Szwecja
|
Wysłany: Czw 8 Kwi 2010, 9:58 Temat postu: |
|
|
metka napisał: | straszna_dama napisał: | Kochająca żona wyręcza we wszystkim swojego małżonka, a po kilku latach skrajnie zmęczona i sfrustrowana robi mu awanturę, że kompletnie nie robi nic... |
hmmm, z tym się akurat nie zgadzam. Kochającą żoną będę, oczywiście, ale wyręczającą we wszystkim- już nie bardzo po to Bozia dała rączki i rozum, by zarówno mąż jak i żona pomagali sobie nawzajem, a nie jedno wyręczało drugiego. |
Niewłaściwa konstrukcja Miałam tu na myśli nie samą w sobie kochającą żonę, bo to akurat nie jest wadą, a zaletą, tylko taką co to w porywie miłosnego oślepienia zrobi wszystko dla i za swojego ukochanego. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Zamknij
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Warszawa : Katowice : Kraków : Poznań : Wrocław : Łódź : Szczecin : Gdańsk : Toruń : Bydgoszcz : Częstochowa : Olsztyn : Rzeszów : Piła : Zielona Góra : Lublin : Kielce
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group |