Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
oldziiaa guru
Dołączył: 12 Lis 2012 Posty: 3655 Skąd: W-wa
|
Wysłany: Sro 10 Wrz 2014, 12:24 Temat postu: oldziiaa P.O., teraz jest O.K ;) |
|
|
Podejrzewam, że chciałybyście jakąś relacje skromna
Załatwialiśmy wszystko oczywiście do ostatniej chwili. Tak, dwa lata przygotowań i jednak coś zostało .
W czwartek zawieźliśmy na sale większość rzeczy, w piątek rano jeszcze dostarczyli nam czerwone wina, więc ponownie musieliśmy wybrać się tam jeszcze raz.
Do odebrania był jeszcze czarny pas i oczywiście wybór pierwszego tańca, bo przez cały miesiąc nie było kompletnie na to czasu.
Te dwa dni chodziłam wkurzona, ale ciągle było coś. Zaplanowaliśmy luźniejszy piątek, ale nie dało nadążyć.
Co lepsze! Okazało się, że ramki w podziękowaniu dla rodziców mają stłuczone szybki więc co, trzeba jechać i szybko kupować nowe.
Na szybko jeszcze mieszkania,bo nasza ekipa musi mieć teraz chwilę wolnego, bo obiecali w tym terminie inną fuchę, a my musieliśmy zakończyć wszystko na ten czas, aby oni mogli zabrać sprzęt.
Wyczerpani po tym intensywnym tygodniu, na sam koniec wzięliśmy się za taniec. Byłam skłonna dla W. zatańczyć "Take my breath away', ale niestety kompletnie nam nie szło. Nasza japońska piosenka okazała się nie w rytm, więc stanęliśmy na mojej Madonnie . Oczywiście za każdym razem wychodziło nam zupełnie inaczej, ale najważniejsze, że oboje dobrze czuliśmy się w tym utworze. Ha! A jaka ja byłam szczęśliwa
Na późny wieczór pojechałam do rodziców. Podrzuciłam W. na stacje pod domem, w między czasie zadzwoniłam do mojego przyjaciela i się rozkleiłam. Emocje się polały razem z łzami . Szybko się ogarnęłam i pojechałam. Na miejscu krążyłam pod blokiem poszukując miejsca parkingowego, po półgodzinie mi się udało i padnięta dotarłam na moją ostatnią noc jako panienka . Zaskoczyłam się - mama z siostrą udekorowała barierki biało niebieskimi kwiatkami, sztuczne, ale pięknie wyglądające
W sobotę od samego rana obudziło mnie krzątanie po całym domu. I tak musieliśmy rano wstać, bo fryzjerka miała przyjść przed 10. Niestety okazało się, że trzecia świadkowa nie przyjeżdża zgodnie z planem, więc na szybko trzeba było załatwiać jej transport w postaci teścia. Ledwo zdążyła na malowanie.
Fryzura wyszła tak jak chciałam, choć nadal z grzywką nie robiliśmy nic szałowego. Makijaż postawiłam na kolorystykę niebieski dół i góra przy kącikach. A potem.... było już tylko gorzej. Zaraz jak moja wizażystka wyszła,a oczy mi z wrażenia się pociły to makijaż na górnej powiece zaczął mi się rozmazywać. Byłam w szoku, ale jeszcze nie w depresji. Tyle razy mnie malowała, na ślubie koleżanki w takim makijaży płakałam jak bóbr, a tutaj porażka. Nagle miałam dwie plamy na powiekach... Teraz pytanie, jak to uratować. Domowe cienie, choć duży wybór nie potrafiły zaradzić. W końcu po walkach zdecydowaliśmy zetrzeć mocniejszą część i pomalować delikatniej domowym sposobem. Rzęsy, kąciki i dolna część pozostała bez zmian, a sam makijaż wyszedł szczerze mówiąc jeszcze lepiej, bardziej w moim stylu, czyli delikatniej . Ok, było widać jak zamknęłam oczy że nie jest perfekcyjnie, ale przyznam, że nie przejmowałam się tym, bo i tak wyglądałam dobrze .
Nie obyło się bez dalszych komplikacji - zapewne stres przejął kontrole nam moim brzuchem, co chwilę powtarzałam sobie, baaaa!! ja się sama sobie dziwiłam dlaczego tak w ogóle ja się denerwuję...
Przy ubieraniu zaciągnęłam pierścionkiem (bo oczywiście mądrze go nie zdjęłam) białą (nie taką prawdziwą białą, ale opalizującą biel) pończochę, specjalnie kupioną dzień wcześniej dla mojego W. Swoje cieliste daino miałam w zapasie kilka sztuk, ale tą wybłaganą tylko jedną.
W między czasie przyszli kamerzyści. Starałam się być wyluzowana przy nich, ale wyszło mi tylko do połowy...
Później jak się domyślacie było zakładanie sukni, dziewczyny radziły sobie z sukienką, było tłoczno, ale każda miała swoje zadanie .
W. i jego świadek jak to dwaj mężczyźni mieli dać ekipie znać, że wyjeżdżają....no cóż - zapomnieli. Ocucił nas domofon. Pierwsze słowa jakie usłyszałam po jego wejściu "i gdzie ta moja narzeczona?". Miło było widać uśmiech na jego twarzy kiedy patrzył na mnie, sam wyglądał niesamowicie . Od razu poczułam się lepiej jak był obok.
Rodzice pobłogosławili, teściowa zrobiła to na swój sposób
Z półgodzinnym wyprzedzeniem wyjechaliśmy do kościoła, samochód był pięknie przystrojony, żadnych bram po drodze nie było.
Na miejscu okazało się, że jest już kilka osób. Przywitaliśmy się i poszliśmy do świadków do kancelarii. Ja z tego wszystkiego czułam jeszcze stres. Ksiądz nas poprosił, bo nie wiedział jak wolimy z imionami: czy odmieniać i w ogóle jak najlepiej to zrobić.
W sumie nawet nie wiedzieliśmy, która godzina, więc spokojnym kroczkiem poszliśmy.
Mój biedny tata zestresowany nie wiedział z której strony stać, kiedy iść, więc improwizowaliśmy. W kościele zszedł cały stres, w sumie dzięki niemu. Czułam się bardzo dobrze w tym momencie. Nasze świadki pięknie swoją obecnością zapraszały nas pod ołtarz. Po drodze nawet z tatą się śmieliśmy i rozmawialiśmy, tak bardzo, ze nie zorientowałam się, że nie mam bukietu . Szkoda tylko, że przypomniało mi się w połowie mszy język. Przyznam, nie zestresowało mnie to w ogóle. Próbowałam tylko po cichaczu mojej świadkowej dać cynk, ale ksiądz patrzył w oczy i tak mi było głupio. W sumie nie wiedziałam co robić, czy olać to, czy niech mi przyniosą ten bukiet. W końcu udało mi się odwrócić i szepnąć: "M., bukiet". Co robili dalej nie wiem, nie pytam, ale za parę chwil czuję na welonie pociągnięcie niczym dzwonem i bach bukiet przede mną.
Ksiądz przesympatyczny, pozwolił mi nawet iść bez szala, aby tylko okryć się delikatnie welonem. Niestety dużo razy go poprawiałam, za co mnie ochrzaniła przyjaciółka, bo to ponoć przynosi pecha . W przekazaniu sobie znaku pokoju, w sumie nie wiedziałam czy mamy iść do rodziców czy nie, ale na wszelki wypadek dawaj w długo i poklei, a W. się zdziwił, bo nie miał kompletnie o tym pojęcia .
Sama przysięga, cóż... W. bał się patrzeć mi w oczy,aby się nie roześmiać , więc patrzył w księgę. Z jednej strony się nie dziwię, bo czułam, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Moja część, ok przyznam, była nie do złamania. Patrzyłam mu głęboko w oczyska i mówiłam pewnie, w którymś momencie, aż się bałam, że pominę jakąś kwestię.
Przyznam nie wiele pamiętam z mszy, ale wiem, że byłam szczęśliwa słuchając księdza
Druga część tego dnia...no cóż...
Podróż samochodem była udręką. Nie chodzi o odległość, ale sama jazda...tak się źle zaczęłam czuć. Niestety odezwała mi się choroba lokomocyjna, nie, nie, było ok, ale samopoczucie fatalne, prze fatalne. Zabrali nam telefony, nie mieliśmy jak zadzwonić na salę, aby zamienili nam wódkę/wodę na woda/woda. Jakby padła na mnie ta wódka, to bym normalnie mdlała. Na szczęści teściu i moja mama wiedzieli co robić, jak zobaczyłam bąbelki u siebie w kieliszku i u W. to odetchnęłam z ulgą
Przed kościołem nie wolno było sypać, więc przenieśli się przed na sale i dostaliśmy ryżem, dużą ilością ryżu. Tub nikt nie załatwił, bo myślałam, że to w gestii gości, a chyba ja powinnam o tym ich poinformować. Kwestie udało mi się wypowiedzieć choć musiałam głębiej pomyśleć, aby słów nie pomylić
Na wejściu już na salę DJ zagrał nam "We are the Champions", wypiliśmy szampana, zaśpiewaliśmy 100 lat i wysłuchaliśmy co tam mają ciekawego dzieci do powiedzenia o miłości. Przyznam, że tej wersji, którą dał DJ jeszcze nie słyszałam
Sala była pięknie przystrojona, piórka, niebieskie wstążki, kwiaty w wodzie ze świeczką, wiejski stół. Pięknie. Jedzonko było pyszne, tak słyszałam, bo ja nie mogłam nic przełknąć. Troszkę łyknęłam rosołku, potem ziemniaczków, aby tylko tylko. Pierwszy taniec improwizowany, ale wyszedł chyba nieźle, umówiliśmy się ze świadkami, ze dołączają w połowie piosenki, bo W. nie chciał tak długo być w centrum uwagi. Hehehe słowa Pana Młodego, który jest atrakcja wieczoru . Pobawiliśmy się chwilę i zeszliśmy do deseru. I co ja będę Wam mówić, było tylko gorzej . Tak się zaczęłam źle czuć, widocznie ten stres schodził...nie wiedziałam co pić, cole źle, soczek źle, woda źle. Udało mi się przyczepić w końcu do herbaty. A tak chciałam wypróbować drinków, spróbować tego pysznego jedzenia.
Wzięłam nospe, potem gripex max. Złapały mnie dreszcze, czoło rozpalone, świadkowa robiła mi okłady na czoło. Z tego wszystkiego straciłam kontrolę i przerwa po deserze była za długa, zdecydowanie za długa. Tu nas akurat zaciągnęli żeby pogadać, i tutaj i tutaj. DJ zagadali, a jak weszłam na salę widzę ludzie rzucają się na stół wiejski, desery i jest cisza. Biegiem do DJ, puszczaj coś żywego, bo mi padną tutaj. I przy muzyce, stoły powstały i od tamtego momentu zabawa się nie kończyła. Ludzie tak dobrze się bawili, że nie zrobiliśmy nawet integracji rodzin, wypadło mi z głowy zupełnie. Moje samopoczucie było bliskie dna, miałam mroczki przed oczami, wrażenie, że będę mdleć. O tyle plus, że zachowałam twarz całkowicie, a nikt się nie zorientował, że ze mną coś nie tak. Wiedział tylko mężu mój i świadkowa. Cierpiałam strasznie, byłam smutna, bo nie mogłam się cieszyć z tej zabawy . Ludzie tak nas rozchwytywali. Staraliśmy się do każdego podejść, ale co szłam do babci to łapała mnie ręka, i tak od jednego do drugiego. Smutno mi trochę, bo nie tańczyłam też za dużo z W.. ok, może inaczej, nie tak dużo jak chciałam . Za to muszę go pochwalić, szalał równo. Bawił się wyśmienicie, byłam w szoku. Zazwyczaj nie lubi takich imprez, ale tutaj pokazał pełną klasę. Żartowaliśmy, ja jak to ja, gadałam głupoty.
Wróżby wyszły prześmiesznie, drink bar był oblegany i bardzo chwalony. Tort mi się podobał, wyobrażałam go sobie nieco inaczej, ale ładnie się w te piórka prezentował . Tylko my oczywiście jak to my, dwa nie-ogarniacze: kroimy tort i co, wiedziałam, że coś trzeba zrobić, bo przecież nie podniosę kciuka i nie powiem, że nie zatruty można jeść. A tu dopiero W. gdzieś usłyszał z tłumu "o! będą się teraz karmić" i hop w moją stronę, a ja że faktycznie, ale kicha, a pierwszy kawałek już zjadłam bezczelnie. Teraz mi wstyd strasznie . To jednak za dużo na moją małą główkę. Powinien być jakiś scenariusz weselny
Po północy moje samopoczucie się poprawiło, może po tym gripexie i wreszcie mogłam korzystać z zabawy.
Widocznie wszystko już zeszło, bo moja energia rosła w siłę i już nie opuszczała do 6 rano . Zabawa była wyśmienita, pierwsi goście bardzo późno wychodzili. Nie licząc ciężarnej kuzynki, to przed 4 zaczęli się zbierać dopiero. Ja co chciałam zatańczyć z W. to mnie ktoś porywał, i w drugą stronę tak samo. Już ktoś wyciągał ręce do mnie, aby zatańczyć i bach, szybki przechwyt w między czasie trzy osoby mnie porwały. Ledwo mogłam się ze szponów roztańczonych gości wyrwać, aby się napić czegoś . po 5 zostały już niedobitki, Mężu mój ledwo się już trzymał, zmęczony, a ja nadrabiałam powerem za pierwszą połowę nocy. Śmiał się, że to czas na wypraszanie już i trzeba puścić smęty, a nie szybkie kawałki, które rozkręcają. Ja tylko chodziłam i mu mówiłam, że wiem wiem, ze próbuję właśnie ich zmęczyć. Za drugim razem to samo, W. "ja już nie mogę zaraz położę się na kanapę" to ja mu to " ok, oni już prawie wymiękają" i dalej fru na parkiet. Kiedyś skończyć się jednak musiało
Następnego dnia musieliśmy jeszcze wieczorem jechać....do kościoła. ponieważ.... jak się dowiedziałam już w na sali, że mamy błąd w dokumentach. Dobrze, że moja świadkowa wyhaczyła, że dodali mi w nazwisku jedną literkę dodatkowo. Powiedziała, że nie podpisze, ale ksiądz powiedział, że poprawi. Na szczęście złapaliśmy proboszcza, który wiedział już o tym błędzie, kazał pojawić się następnego dnia po poprawioną wersję. Obyło się bez komplikacji, bo jak nie to chyba byśmy musieli poprawiać i robić wszystko jeszcze raz
I tak to wszystko wyglądało
Przeciwności na naszej drodze nie wprowadziły nas w depresję i uważamy, że cały dzień był fantastyczny i magiczny
tu były zdjęcia
jeśli ktoś jest chętny na większą ilość zdj, to można śmiało na priv
Teraz już po relacji, po załatwieniu dokumentów mogę w spokoju naprawić suwaczek _________________
Ostatnio zmieniony przez oldziiaa dnia Czw 11 Wrz 2014, 22:16, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kithy maniak
Dołączył: 01 Kwi 2012 Posty: 1310
|
Wysłany: Sro 10 Wrz 2014, 12:39 Temat postu: |
|
|
hej wszystkiego dobrego fajnie się czytało i szkoda, że tak część wesela musiałaś odcierpieć, no ale dobrze,że potem było już tylko lepiej _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Asiulaaa019 guru
Dołączył: 27 Wrz 2010 Posty: 5438 Skąd: wielkopolska
|
Wysłany: Sro 10 Wrz 2014, 13:00 Temat postu: |
|
|
Po pierwsze relacja pierwsza klasa
Szybko i lekko się czytało.
Wyglądałaś pięknie
Serdecznie gratuluję!
I życzę Wam dużo miłości i wszystkiego dobrego! _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
lamika88 uzależniony
Dołączył: 30 Maj 2012 Posty: 920
|
Wysłany: Sro 10 Wrz 2014, 13:57 Temat postu: |
|
|
Gratuluję Ślicznie wyglądaliście a relacja fantastyczna Współczuję złego samopoczucia ale najważniejsze ze mimo wszystko dałaś radę _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
domcia192 guru
Dołączył: 02 Sie 2013 Posty: 2116 Skąd: Stalowa Wola
|
Wysłany: Sro 10 Wrz 2014, 14:38 Temat postu: |
|
|
Oldziiaa gratuluję piękna kobieta z Ciebie _________________ Jesteśmy parą od 22.04.2007r. ;** <3
Zaręczeni od 14 grudnia 2012r. ;*
|
|
Powrót do góry |
|
|
velvet88 uzależniony
Dołączył: 07 Kwi 2013 Posty: 737 Skąd: MMz
|
Wysłany: Sro 10 Wrz 2014, 15:21 Temat postu: |
|
|
Gratulacje ślicznie się prezentowaliście
no i oczywiście poproszę o więcej zdjęć _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia11889 uzależniony
Dołączył: 01 Paź 2013 Posty: 881
|
Wysłany: Sro 10 Wrz 2014, 16:11 Temat postu: |
|
|
Świetna relacja Wszystko fajnie opisane...ale przygód nie zazdroszczę Cieszę się że potem Ci przeszło i mogłaś swobodnie wytrwać do rana Wyglądałaś prześlicznie Proszę o więcej zdjęć _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
velines19 bywalec
Dołączył: 01 Mar 2014 Posty: 229 Skąd: Brzesko
|
Wysłany: Sro 10 Wrz 2014, 17:05 Temat postu: |
|
|
Relacja świetna. Opisałaś dosłownie wszystko no i Kochana :* Wszystkiego najlepszego w tym nowym życiu _________________
Ostatnio zmieniony przez velines19 dnia Sro 10 Wrz 2014, 17:13, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
velines19 bywalec
Dołączył: 01 Mar 2014 Posty: 229 Skąd: Brzesko
|
Wysłany: Sro 10 Wrz 2014, 17:06 Temat postu: |
|
|
Super Ja to w ogóle zapomniałam, że mieliśmy iść do rodziców bo cały czas myślałam o tym, żeby bukiet świadkowej zostawić pod bocznym ołtarzem hahaha Ja się już zapisuję na zdjęcia. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
domcia192 guru
Dołączył: 02 Sie 2013 Posty: 2116 Skąd: Stalowa Wola
|
Wysłany: Sro 10 Wrz 2014, 17:50 Temat postu: |
|
|
ja też chcę zdjęcia _________________ Jesteśmy parą od 22.04.2007r. ;** <3
Zaręczeni od 14 grudnia 2012r. ;*
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Zamknij
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Warszawa : Katowice : Kraków : Poznań : Wrocław : Łódź : Szczecin : Gdańsk : Toruń : Bydgoszcz : Częstochowa : Olsztyn : Rzeszów : Piła : Zielona Góra : Lublin : Kielce
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group |