Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
elizusiek gaduła
Dołączył: 06 Maj 2011 Posty: 464 Skąd: Ząbki k/Warszawy
|
Wysłany: Pon 23 Maj 2011, 12:23 Temat postu: |
|
|
A dla mnie bardzo ważna jest praca, żeby mieć swoje życie poza tym domowym, rozwijać się, mieć swoje pieniądze, a nie prosić się od męża. Ponadto przebywanie wśród ludzi kształci, nie chciałabym być kurą domową. Oczywiście, kiedy urodzę dzieciaczka, to wtedy zrezygnuję z pracy na jakiś czas, ale kiedy tylko to będzie możliwe, chcę wrócić do pracy. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
kiniac gaduła
Dołączył: 20 Sty 2011 Posty: 367 Skąd: Tczew
|
Wysłany: Sob 11 Cze 2011, 11:16 Temat postu: |
|
|
Ja miałam z tym długo problem. Po ślubie przeprowadzam się do mojego przyszłego męża, 100km od rodzinnego domu. Nie udało mi się znaleźć tam pracy. Natomiast w moim obecnym miejscy zatrudnienia jest dla mnie etat. Nie umiałabym zrezygnować z pracy z szkole, za bardzo to lubię. Nie wiedziałam co robić, pracując na cały etat nie mogłabym co dzień wracać do domu, zastawałabym u mamy, bylibyśmy weekendowym małżeństwem. Oboje tego nie chcemy. Poprosiłam w pracy o pół etatu. Moim zdaniem to dobre rozwiązanie. Może nie będę zarabiała kokosów, ale będę miała pieniądze na swoje wydatki, więc nie będę ma utrzymaniu męża. Takie rozwiązanie sprawi, że będziemy mogli normalnie mieszkać, żyć, że będę na co dzień z moim mężem. Koleżanki mi się dziwią, że sama dobrowolnie rezygnuję z większego zarobku, powtarzają, że będę zarabiać grosze, że nie będzie mi się opłacać. Tylko, że pieniądze w życiu nie są najważniejsze. Dla mnie ważny jest mój związek, a weekendowe małżeństwo moim zdaniem nie ma szans na przetrwanie. _________________ "Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej. Z tą wiarą lżej im, będzie żyć i umierać".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juliette guru
Dołączył: 05 Gru 2008 Posty: 2929
|
Wysłany: Nie 12 Cze 2011, 0:46 Temat postu: |
|
|
elizusiek napisał: | A dla mnie bardzo ważna jest praca, żeby [...] mieć swoje pieniądze, a nie prosić się od męża. |
To raczej zależy za jakiego człowieka wychodziło się za mąż. Nie wyobrażam sobie, żeby kobieta niepracująca musiała "prosić" męża o pieniądze Małżeństwo w 99% przypadków łączy się z założeniem wspólnoty również majątkowej, więc pieniądze należą do obojga w równym stopniu. No chyba, że ktoś wybrał sobie "chłopa", który uważa, że zajmowanie się domem i dziećmi, to leżenie na kanapie, a kasa jest tylko jego
elizusiek napisał: | Ponadto przebywanie wśród ludzi kształci, nie chciałabym być kurą domową. |
Dosyć sztampowe podejście i mocno niesprawiedliwe.
Po pierwsze, rezygnacja z pracy nie musi wiązać się z zamknięciem w czterech ścianach i rozmowach tylko o kupkach i zupkach. Można przecież prowadzić życie towarzyskie, wychodzić do restauracji, muzeum, na fitness, albo basen z maluszkiem, czytać książki itp.
Po drugie, nie oszukujmy się - niewiele kobiet może pochwalić się naprawdę rozwijającą pracą. Z całym szacunkiem dla kobiet, które się tym zajmują, ale o jakim intelektualnym rozwoju w pracy mogą mówić kobiety, które np. pracują w mięsnym, na stacji benzynowej, albo klepiące regułki na telemarketingu?
Kształcić się można równie dobrze w pracy, jak i poza nią. Podobnie jak "cofać w rozwoju" można się siedząc tylko w domu, czy chodząc do pracy. To akurat zależy od człowieka w większym stopniu, niż od jego sytuacji zawodowej.
Zawsze zastanawiał mnie fenomen większego szacunku do kobiet, które pracują jako nianie, sprzątaczki czy kucharki, niż do tych które opiekują się swoimi dzieci, sprzątają swój dom i gotują dla swojej rodziny. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lusilla moderator
Dołączył: 22 Sty 2009 Posty: 6913 Skąd: inąd
|
Wysłany: Nie 12 Cze 2011, 6:29 Temat postu: |
|
|
kiniac napisał: | Dla mnie ważny jest mój związek, a weekendowe małżeństwo moim zdaniem nie ma szans na przetrwanie. |
Ma, ma. Zależy od ludzi. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
kiniac gaduła
Dołączył: 20 Sty 2011 Posty: 367 Skąd: Tczew
|
Wysłany: Nie 12 Cze 2011, 17:27 Temat postu: |
|
|
Może i ma, ale my 4lata żyjemy w związku na odległość i nie po to bierzemy ślub, żeby dalej się tak męczyć. Myślę, że podjęłam słuszną decyzję. _________________ "Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej. Z tą wiarą lżej im, będzie żyć i umierać".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yenna maniak
Dołączył: 15 Wrz 2010 Posty: 1339 Skąd: Gliwice/Zabrze
|
Wysłany: Pon 13 Cze 2011, 8:15 Temat postu: |
|
|
Kiniac, brawo! Powodzenia życzę! _________________ 04.06.2011
|
|
Powrót do góry |
|
|
natalia_w moderator
Dołączył: 02 Gru 2008 Posty: 4298 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 13 Cze 2011, 9:36 Temat postu: |
|
|
Związek na odległość? NIGDY WIĘCEJ!
Przez 3lata widywaliśmy się tylko w weekendy, na parę godzin, bo w każdy weekend byłam na uczelni praktycznie od 8-18. I niestety kilka razy mieliśmy sytuację że nie dawaliśmy rady i mieliśmy to wszystko kończyć. Na szczęście przetrwaliśmy. Od ślubu mieszkamy razem.
Teraz też mieliśmy sytuację, że M miał się wyprowadzić do większego miasta, za praca. Powiedziałam stanowcze NIE. I albo bierze nas ze sobą albo szuka tu gdzie mieszkamy. No i takim oto sposobem już 4 miesiące mieszkamy w Łodzi
Wracając do tematu, obecnie M nie tylko pracuje na nas, ale także na moją firmę
Mam nadzieję że niedługo nie będzie takiej potrzeby |
|
Powrót do góry |
|
|
elizusiek gaduła
Dołączył: 06 Maj 2011 Posty: 464 Skąd: Ząbki k/Warszawy
|
Wysłany: Pon 13 Cze 2011, 12:26 Temat postu: |
|
|
Juliette napisał: | To raczej zależy za jakiego człowieka wychodziło się za mąż. Nie wyobrażam sobie, żeby kobieta niepracująca musiała "prosić" męża o pieniądze Małżeństwo w 99% przypadków łączy się z założeniem wspólnoty również majątkowej, więc pieniądze należą do obojga w równym stopniu. No chyba, że ktoś wybrał sobie "chłopa", który uważa, że zajmowanie się domem i dziećmi, to leżenie na kanapie, a kasa jest tylko jego . |
To ok, są wspólne, ale jak zarabiasz na siebie to nie musisz brać od męża. Ja lubię mieć swoje pieniądze, które sama zarobiłam i dokładać się do mieszkania, rachunków i mieć jeszcze dla siebie, czy choćby żeby zrobić D. niespodziankę.
Juliette napisał: | Dosyć sztampowe podejście i mocno niesprawiedliwe.
Po pierwsze, rezygnacja z pracy nie musi wiązać się z zamknięciem w czterech ścianach i rozmowach tylko o kupkach i zupkach. Można przecież prowadzić życie towarzyskie, wychodzić do restauracji, muzeum, na fitness, albo basen z maluszkiem, czytać książki itp.
Po drugie, nie oszukujmy się - niewiele kobiet może pochwalić się naprawdę rozwijającą pracą. Z całym szacunkiem dla kobiet, które się tym zajmują, ale o jakim intelektualnym rozwoju w pracy mogą mówić kobiety, które np. pracują w mięsnym, na stacji benzynowej, albo klepiące regułki na telemarketingu?
Kształcić się można równie dobrze w pracy, jak i poza nią. Podobnie jak "cofać w rozwoju" można się siedząc tylko w domu, czy chodząc do pracy. To akurat zależy od człowieka w większym stopniu, niż od jego sytuacji zawodowej. |
Ja nie chcę tutaj obrażać kobiet, które wybrały inną drogę niż praca. Ja tylko wyraziłam moją opinię, raz siedziałam ponad 1 miesiąc w domu i nie mogłam wytrzymać. Bo znajome wszystkie pracują, to nawet z nikim się spotkać, tylko siedzieć w tych czterech ścianach.
Zawsze zastanawiał mnie fenomen większego szacunku do kobiet, które pracują jako nianie, sprzątaczki czy kucharki, niż do tych które opiekują się swoimi dzieci, sprzątają swój dom i gotują dla swojej rodziny.[/quote] _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
elizusiek gaduła
Dołączył: 06 Maj 2011 Posty: 464 Skąd: Ząbki k/Warszawy
|
Wysłany: Pon 13 Cze 2011, 12:27 Temat postu: |
|
|
Juliette napisał: | To raczej zależy za jakiego człowieka wychodziło się za mąż. Nie wyobrażam sobie, żeby kobieta niepracująca musiała "prosić" męża o pieniądze Małżeństwo w 99% przypadków łączy się z założeniem wspólnoty również majątkowej, więc pieniądze należą do obojga w równym stopniu. No chyba, że ktoś wybrał sobie "chłopa", który uważa, że zajmowanie się domem i dziećmi, to leżenie na kanapie, a kasa jest tylko jego . |
To ok, są wspólne, ale jak zarabiasz na siebie to nie musisz brać od męża. Ja lubię mieć swoje pieniądze, które sama zarobiłam i dokładać się do mieszkania, rachunków i mieć jeszcze dla siebie, czy choćby żeby zrobić D. niespodziankę.
Juliette napisał: | Dosyć sztampowe podejście i mocno niesprawiedliwe.
Po pierwsze, rezygnacja z pracy nie musi wiązać się z zamknięciem w czterech ścianach i rozmowach tylko o kupkach i zupkach. Można przecież prowadzić życie towarzyskie, wychodzić do restauracji, muzeum, na fitness, albo basen z maluszkiem, czytać książki itp.
Po drugie, nie oszukujmy się - niewiele kobiet może pochwalić się naprawdę rozwijającą pracą. Z całym szacunkiem dla kobiet, które się tym zajmują, ale o jakim intelektualnym rozwoju w pracy mogą mówić kobiety, które np. pracują w mięsnym, na stacji benzynowej, albo klepiące regułki na telemarketingu?
Kształcić się można równie dobrze w pracy, jak i poza nią. Podobnie jak "cofać w rozwoju" można się siedząc tylko w domu, czy chodząc do pracy. To akurat zależy od człowieka w większym stopniu, niż od jego sytuacji zawodowej. Zawsze zastanawiał mnie fenomen większego szacunku do kobiet, które pracują jako nianie, sprzątaczki czy kucharki, niż do tych które opiekują się swoimi dzieci, sprzątają swój dom i gotują dla swojej rodziny. |
Ja nie chcę tutaj obrażać kobiet, które wybrały inną drogę niż praca. Ja tylko wyraziłam moją opinię, raz siedziałam ponad 1 miesiąc w domu i nie mogłam wytrzymać. Bo znajome wszystkie pracują, to nawet z nikim się spotkać, tylko siedzieć w tych czterech ścianach. Oczywiście jak urodzę dziecko to chcę z nim pobyć do 1,5 roczku ale potem chcę wrócić do pracy, mieć swoich znajomych, swój czas, swoją przestrzeń i robić coś co lubię i dostawać za to pieniądze. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
ewelinka89 moderator
Dołączył: 09 Mar 2011 Posty: 9831
|
Wysłany: Pon 13 Cze 2011, 18:06 Temat postu: |
|
|
No tak, nie trzeba prosić.. Ale przyznam, że nie wyobrażam sobie prosić o pieniądze! My mamy zawsze coś 'wybrane' i po prostu są - kto potrzebuje, ten bierze. I nikt nie patrzy, czy są to 'moje' pieniądze czy 'jego'. Wrzucamy na jedną kupkę, jak nie ma już tam pieniędzy po prostu mówię, żeby zostawił kartę/wybrał coś.. I kurcze nie ma znaczenia które jest/będzie bez pracy. Mogą być momenty, że on nie będzie pracować, teraz ja nie pracuje.. Po prostu to się wydaje naturalne i słowo 'proszenie' wydaje mi się całkiem niepasujące. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Zamknij
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Warszawa : Katowice : Kraków : Poznań : Wrocław : Łódź : Szczecin : Gdańsk : Toruń : Bydgoszcz : Częstochowa : Olsztyn : Rzeszów : Piła : Zielona Góra : Lublin : Kielce
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group |